Ten artykuł jest dla Ciebie, jeśli czujesz specyficzne lgnięcie do konkretnych emocji (lub osób je przejawiających), substancji, zachowań, czy strategii działania… i nie potrafisz tego wyłączyć.
Jeśli już wiesz, że ciągnie Cię do czegoś, co Cię niszczy (lub niszczy Twój związek, pracę, relacje, albo zdrowie), ale bez względu na to, jak bardzo się starasz i tak robisz te same głupoty, to koniecznie czytaj dalej.
To zjawisko, to tzw. „doznania zastępcze” i zbiera ono swoje żniwo w wielu toksycznych uwarunkowaniach, takich jak:
Mózg ciała (nazywany także mózgiem gadzim lub pniem mózgu – zależnie od tego, w jakim kręgu nomenklaturowym się obracasz) odpowiada za nasze biologiczne przetrwanie. Dlatego na swojej liście rzeczy, które kontroluje i o które dba, znajdują się te, które warunkują prawidłowe i optymalne (z biologicznego punktu widzenia) funkcjonowanie naszego organizmu.
Ta lista zawiera takie kwestie, jak: oddychanie, jedzenie, picie, regulowanie prawidłowej temperatury ciała, wydalanie itp.
Jednak w specyficznych warunkach, związanych z traumą okresu płodowego, lista ta się powiększa o pozycje, które nie służą naszemu zdrowemu funkcjonowaniu…
Bywa, że w trakcie ciąży dochodzi do zdarzeń, które stanowią realne zagrożenie dla życia płodu. Statystycznie każdy płód przeszedł przez kilka takich wydarzeń podczas swojego rozwoju. Mogą to być zdarzenia, o których mama wie i aktywnie je przeżywa (np. odklejenie się łożyska, duży stres podczas ciąży, trudności z donoszeniem ciąży i emocje z tym związane, zatrucie konkretną substancją, która jest groźna dla płodu, a której działanie mama czuje w swoim organizmie itp.) lub zdarzenia, które są dla płodu groźne, ale mama nie jest ich świadoma i nie czuje symptomów fizycznych związanych z tymi zdarzeniami (np. chwilowe niedotlenienie płodu, podtrucie płodu na skutek działania toksyn, które dla mamy są niewyczuwalne etc.).
W sytuacjach zagrożenia życia, płód aktywuje wszelkie zasoby, by poradzić sobie z trudną sytuacją; by przetrwać i przeżyć. Dla płodu łono mamy jest całym „wszechświatem”. Gdy płód walczy o życie sięga po każdy zasób łącznie z tym, co w danym momencie oferuje mu „jego wszechświat”. Świadomość płodu „stapia się” z mamą, aby móc pośrednio wpłynąć na jej biologiczne funkcjonowanie, które dostarczy mu zasobów potrzebnych do przetrwania (np. konkretny enzym, który mama dostarczy, by zneutralizować truciznę).
Jednak podczas tego stapiania świadomość płodu nie wybiera logicznie z czym się łączy… „Stapia się” z całą mamą, a to oznacza, że skleja się także z tym, co mama w danym momencie przeżywa, z jej stanem emocjonalnym, z tym co się z nią dzieje tak fizycznie, jak i psychicznie.
Skoro płód przetrwał tę traumatyczną sytuację, to dla jego mózgu ciała oznacza to, że zasób, który dostał od mamy w momencie fuzji świadomości, zagwarantował mu przetrwanie. W ten sposób mózg ciała rozbudowuje listę potrzebności, które łączą się z przetrwaniem. Na tej liście lądują te stany emocjonalne mamy, doznania fizyczne, substancje lub ton przejawiany przez ludzi, pod których wpływem była mama w momencie traumy płodu i jego stopienia z rodzicielką…
W ten sposób lista potrzebności do przeżycia powiększa się i to co na niej wylądowało będzie się ujawniać w późniejszym życiu dziecka (i dorosłego już Człowieka), gdyż jego gadzi mózg uzna, że aby przetrwać trzeba np.: czuć lęk, odczuwać ból brzucha, płakać, uprawiać seks, wściekać się, pić kawę, złorzeczyć itd.
Od tego momentu mózg ciała dziecka zadba o to, by dostarczało sobie ono (przez całe życie lub do momentu uwolnienia od danego wzorca) dokładnie tych doznań, które przeżywała mama. Będzie to robić wręcz z aptekarską precyzją… To będzie dokładnie ta sama emocja, substancja, działanie etc. i w takim samym natężeniu, któremu podlegała mama w momencie zagrożenia życia płodu… Sytuacje będą inne. Inni Ludzie będą w nich uczestniczyć. Jednak emocje i stany przeżywane przez całe życie będą się powtarzać.
To właśnie o tych dodatkowych pozycjach na liście mózgu ciała pt. „niezbędne do przetrwania”, będziemy mówić: doznania zastępcze.
Ludzie przyjmują różne strategie, by dostarczyć sobie doznań zastępczych. Niektórzy wykorzystują borga i wówczas poprzez sznury łączą się z Ludźmi, którzy wywołują w nich konkretne emocje, albo dają zielone światło odborgowym głosom rybosomalnym, które wpływają na nich, w sposób gwarantujący konkretny stan emocjonalny lub fizyczny.
Inni noszą w sobie zapis traumy asocjacyjnej, na bazie której życie i przetrwanie równa się np. gwałt, nikotyna, migrena, poczucie „jestem do niczego”, strach przed śmiercią, lub inne stany przeżywane przez mamę w momencie zagrożenia życia płodu.
Jeszcze inni wykorzystują mechanizm projekcji by dostarczyć sobie np. złości, furii, odrazy itp. odczuwanych w kierunku innych Ludzi.
Czasami Ludzie wykorzystują drobnoustroje wewnątrzkomórkowe, by za ich pomocą zrealizować doznanie zastępcze.
Są też tacy, którzy wykształcili w trakcie życia pewien powtarzający się sposób działania, który niezawodnie doprowadza do odczuwania konkretnego stanu emocjonalnego, np. ktoś pielęgnuje przez życie wzorzec słomianego zapału. Kreuje w głowie pewien pomysł, zapala się do niego, opowiada o nim innym itd. Później go sabotuje przez co kończy z poczuciem „jestem do niczego”, „nigdy mi się nie udaje”, a dodatkowo od otoczenia dostaje wzmocnienia typu „i tak ci się nie uda”, „już to mówiłeś, ale i tak nic z tego nie będzie”. W ten sposób odwzorowuje w swoim życiu stan mamy (“jestem do niczego”) z momentu traumy płodu.
Po tych powtarzających się schematach działania może Ci być najłatwiej rozpoznać, czy takim doznaniom zastępczym podlegasz. Dlatego poniżej podam Ci kilka przykładów z mojej codziennej praktyki pracy z Ludźmi licząc na to, że dadzą Ci one więcej światła na całą sprawę i pomogą Ci odkryć, czy w Twoim życiu też góruje takowy powtarzający się wzorzec.
Basia opowiada o tym, że nie jest w stanie „normalnie odpocząć”. Odkąd pamięta – szczególnie nasila się to w trakcie stresujących momentów jej życia – chodzi przemęczona, niedospana i „ledwo żywa”. Najdziwniejsze dla niej jest to, że zdaje sobie sprawę, iż odpowiedzialność za taką sytuację leży wyłącznie po jej stronie.
Opowiada o tym, że np. wie, że jest niedospana i zmęczona; obiecuje sobie, że danego dnia wcześniej położy się spać. Kładzie dzieci do łóżek zaraz po wczesnej kolacji. Bierze ciepłą kąpiel, żeby łatwiej jej było zasnąć. Obiecuje sobie, że tym razem wypocznie… ale po kąpieli uznaje, że to doskonała okazja do tego, by dokończyć prezentację, do której jakoś ostatnio nie mogła się zmobilizować. Jest jeszcze wczesna godzina, a dom już pogrążony we śnie, więc da radę produktywnie usiąść do komputera, dokończyć prezentację i odpowiedzieć na zaległe wiadomości. Zajmie jej to co najwyżej godzinkę. Później pójdzie spać i się wyśpi, bo nawet jeśli zaśnie za godzinkę, to zamiast zwyczajowych 3-4 godzin snu (jak przez ostatnie noce), zafunduje sobie 8 godzin w objęciach Morfeusza… Jak na nią, to prawdziwy wypas!
Otwiera komputer i tak jakoś, “tylko na minutkę”, wchodzi na fb. Przegląda przypadkowe artykuły. Gra w pasjansa. Przegląda strony sklepów internetowych wiedząc, że teraz i tak nic nie kupi, ale na przyszłość przynajmniej będzie miała większe rozeznanie w potencjalnych prezentach na urodziny męża… Tak mija jej pięć godzin. Orientuje się, że zmarnowała tyle czasu tylko dlatego, że zaczyna przysypiać przed komputerem. Budzi się po kilkunastu minutach snu z głową na klawiaturze i enterem odciśniętym na policzku… Obolała, zziębnięta i powykręcana, jak paragraf. Zła na siebie. Świadoma, że już za chwilę musi zerwać się z łóżka, a jeszcze się nawet nie położyła. Sfrustrowana, że zmarnowała tak dużo, tak cennego czasu. Człapie do sypialni. Zrezygnowana kładzie się do łóżka i zasypia z poczuciem, że jest takim nieudacznikiem życiowym, że nawet się wyspać nie potrafi…
Rano budzą ją dzieci domagające się śniadania. Patrzy na zegarek i widzi, że jest spóźniona, że nawet nie usłyszała budzika, że znów przez cały dzień będzie nieprzytomna, będzie ledwo doganiać myśli i w oczach innych wyjdzie na pożałowania godną kretynkę…
Kiedy pracowałam z Basią i sprawdzałyśmy, co dokładnie dzieje się w sytuacji zaraz po kąpieli, a na chwilkę przed myślą, że jest jeszcze tak dużo czasu, że Basia może zająć się komputerem, to okazało się, że podlegała ona wielu nie swoim “myślom” (odborgowym głosom rybosomalnym). Nadawały one komunikaty: „nie śpij”, „nie należy ci się”, „rób, działaj”, „odpoczynek jest dla mięczaków”.
Jednocześnie regresja do momentu życia płodowego (do chwili traumy związanej z zagrożeniem życia płodu) ujawniła, że w tym czasie mama Basi była mocno przemęczona. Zdarzyło się to w pierwszym trymestrze ciąży, kiedy mamie towarzyszyło olbrzymie zmęczenie. Dodatkowo mama – zupełnie sama – opiekowała się wtedy „starszymi” dziećmi: prawie trzylatkiem i rocznymi bliźniakami. Dlatego miała poczucie, że z niczym się nie wyrabia. Była sfrustrowana, że sobie nie radzi, że nie potrafi zadbać ani o siebie, ani o dzieci, że jest głupia i nieudolna…
Basia jedynie powtarzała ten wzorzec w życiu, bo jej gadzi mózg uznał, że jeśli tego zmęczenia połączonego z poczuciem bezradności, nieudolności i nieradzenia sobie z niczym, zabraknie, to Basia najzwyczajniej w świecie umrze.
I nie ma znaczenia, że to nieprawda… Nie ma znaczenia, że krzty logiki w tym nie uświadczysz… Ma za to znaczenie, że póki Basia nie uwolniła się od traumy życia płodowego i tego wzorca, który przymuszał ją do wiecznego niewyspania i zmęczenia połączonego z bezradnością oraz przeświadczeniem, że sobie z niczym nie radzi, to sytuacje tego typu powtarzały się notorycznie.
Ania – młoda mama trzylatka chce znaleźć sposób na to, by być bardziej cierpliwą w kontakcie z synem. Mówi o tym, że na co dzień ma w sobie dużo spokoju, ale od czasu do czasu jej syn „naciska jakiś magiczny guzik” i wówczas wystarczy jedna jego mina, jeden rzucony klocek, jedno zamarudzenie przed wyjściem, jedno „ale bleee…” przy jedzeniu, a od razu wpada w furię.
Żartuje, że nie daleko pada jabłko od jabłoni, bo do tej pory tylko jej mąż doprowadził ją parę razy do takiego stanu, ale ich syn jest w tym mistrzem… Ania przynajmniej raz w miesiącu kończy wściekając się na niego i wrzeszcząc o byle co. Zachowuje się wtedy jak „obłąkana wariatka”. Chce to zmienić, bo syn jest dla niej ważny.
Podczas pierwszej sesji strategiczno-rozpoznawczej Ania przyznała, że kilka takich wściekłych wybuchów na męża, miało miejsce podczas ciąży. Regresja do tych zdarzeń pokazała, że podczas jednego z takich incydentów, płód który wówczas nosiła pod sercem, walczył o życie…
Z tego właśnie powodu u dziecka powstała “sklejka” tego stanu wściekłości z przeżyciem. Teraz synek Ani dostarcza sobie dokładnie takiej samej wściekłości poprzez aktywowanie konkretnych traum u swojej mamy (robi to poprzez borgowe sznury).
Uwolnienie mamy z traum, jakie były aktywne w sytuacji, gdy doszło do zbudowania tych asocjacji (“sklejek”) oraz uwolnienie mamy i dziecka od sznurów powoduje, że trzylatek przestaje „naciskać ten magiczny guzik”, dzięki czemu Ania i jej synek mają więcej spokoju i cierpliwości w swojej wzajemnej relacji.
Paweł zgłosił się do mnie z objawami paranoi. Był przeświadczony, że inni chcą go zabić. Myślał, że grozi mu duże niebezpieczeństwo, a jego życie jest zagrożone. Sytuacja utrzymywała się od wielu lat (z różnym nasileniem). Na odczucie tego zagrożenia składały się:
Pierwszy zestaw objawów jest wynikiem wyczuwania sabotujących drobnoustrojów w omnipotentnej komórce macierzystej. Mężczyzna nadaje im nakładkę percepcyjną obcych zewnętrznych sił (mniej lub bardziej przypadkowych), które mają doprowadzić do jego śmierci.
Drugi zestaw objawów to odborgowe głosy rybosomalne. To są dokładnie dwa głosy rybosomalne. Te same głosy ujawniały się przez wiele poprzednich lat, ale w zależności od sytuacji mężczyzna tłumaczył sobie, że słyszy w głowie głos akurat tego znajomego, w towarzystwie którego przebywał.
Podczas sesji strategiczno-rozpoznawczej Paweł cofa się do zdarzenia mającego miejsce w trakcie życia płodowego. Jego mama jest w zaawansowanej ciąży. Wchodzi do domu i przyłapuje swojego męża w łóżku z inną kobietą. Jest wściekła. Rzuca w niego i kobietę jakimiś przedmiotami, które wpadają jej w ręce i w złości, z pełną agresją wykrzykuje „zabiję cię, k***sie”, „obyś zdechł”. Później wściekła i zaślepiona trzaska drzwiami i wybiega z domu. Niestety potyka się na schodach (na szczęście niewielkich) i z nich spada. To powoduje uraz fizyczny i doprowadza do sytuacji, w której życie płodu jest zagrożone. Wszystkie odczucia mamy z tamtego zdarzenia trafiają na listę „potrzebne do przeżycia” i Paweł mierzy się z nimi w trakcie swojego późniejszego życia.
Co ciekawe: w trakcie wywiadu Paweł przyznał, że kiedy był dzieckiem i mieszkał z rodzicami, nie miał przekonania, że ktoś z otoczenia chce go zabić. Jedyną osobą (na wtedy), która według niego chciała go zabić, była jego mama.
Podczas uwolnienia się od doznań zastępczych, Paweł uświadamia sobie, że jego przeświadczenie, że mama chciała go zabić, było po prostu odpamiętaniem jej stanu i jej wściekle agresywnych słów. W momencie zdarzenia płód zinterpretował słowa mamy, jako wymierzone bezpośrednio w niego.
Po uwolnieniu od doznań zastępczych i wewnętrznych sabotażystów Paweł już od dawna nie rozgląda się za siebie w poszukiwaniu napastników. Co prawda przez kilka tygodni chodził wkurzony, że cierpiał przez całe życie, a można się było od tego tak łatwo uwolnić… ale na szczęście już mu przeszło 😉 Wybrał, że będzie pełnymi garściami korzystać z tego dobrego, co życie mu przynosi, zamiast rozpamiętywać lata, w których się męczył.
Iza skarży się, że nie ma szczęścia do mężczyzn. Pociągają ją stateczni, zrównoważeni mężczyźni; stabilni emocjonalnie o ugruntowanej i pewnej pozycji społecznej. Taki „dobry materiał na ojca przyszłych dzieci, bo czas szaleństw chce już zostawić za sobą”. Jest atrakcyjna i pewna siebie, więc bez trudu znajduje i przyciąga do siebie takich facetów. Mówi jednak, że chyba „ma zepsuty radar”, bo zawsze źle kończy…
Każdy z jej partnerów okazywał się „szalonym zazdrośnikiem” – robił jej sceny o wyimaginowane uśmiechy, kontrolował jej telefon i skrzynkę mailową, podczas przywitania dziwnie ją obwąchiwał szukając zapachu innego mężczyzny, nawet podszywał się w necie pod innych facetów i próbował ją uwieść, żeby sprawdzić, czy jest wierna…
Sprawdzenie sytuacji, w których Iza odczuwa zainteresowanie konkretnym mężczyzną, pokazuje sieć sznurów odborgowych, która tworzy specyficzną „chemię” między Izą, a jej przyszłym partnerem.
Jednak dopiero kierunkowa regresja prowadzi Izę do wydarzenia z jej życia płodowego. Ona, jako płód, czuje, że brak jej powietrza i się dusi, ale w tym czasie jej ojciec robi jej mamie scenę zazdrości. Mama czuje irracjonalność sytuacji, nie rozumie skąd się to wzięło, jest zagubiona i wygłupiona, nie poznaje swojego męża (ma poczucie, jakby oszalał, albo jakby go ktoś podmienił)…
I właśnie ten schemat Iza odtwarzała w każdym swoim związku. Na szczęście, kiedy zobaczyła stojący za tym mechanizm w supertempie pozbyła się doznań zastępczych (przy okazji sięgnęła też po wewnętrzną wolność) i związek, w którym teraz jest tworzy z mężczyzną, który na początku nie wydawał się tak “stateczny”, ale okazał się rewelacyjnym partnerem (niemal bez cienia zazdrości 😉 ). Teraz wspólnie dorastają do roli świeżo upieczonych rodziców 🙂
Jeśli powyższe przykłady skłoniły Cię do zastanowienia, czy też podlegasz doznaniom zastępczym, to… jeszcze lekko wyhamuj. Zanim uznasz, że jesteś poważnie obciążony obejrzyj ten kawałek – tak dla dystansu i zdrowego podejścia do szukania w sobie obciążeń wszelakich 😉
A teraz – z dystansem – możesz się przyjrzeć poniższym kryteriom. Jeśli któreś z nich pojawia się w Twoim życiu, to istnieje prawdopodobieństwo, że realizujesz scenariusz napisany przez konkretne doznania zastępcze:
Ludzie od wieków próbują sobie poradzić z wewnętrznym przymusem do robienia głupot, czy też niezdrowym lgnięciem do Ludzi, substancji, emocji itp., które są dla nich wyniszczające.
Ze średnim skutkiem Co jest zupełnie zrozumiałe, kiedy sobie uświadomisz kilka kwestii.
Po pierwsze za doznania zastępcze odpowiada nasz gadzi mózg (w uproszczeniu: pień mózgu). Ta struktura właśnie dba o to, żebyśmy przetrwali. Przeżycie jest tutaj absolutnie kluczowe. Dlatego, jeśli masz do czynienia z osobą, którą w ramach doznań zastępczych ciągnie np. do czekolady i postawisz przed nią na szali z jednej strony zdrowy posiłek, a z drugiej 5 kg czekoladowych cukierków i 2 tabliczki czekolady, to jak myślisz, co wybierze?
Oczywiście, że czekoladę!
Z perspektywy gadziego mózgu tu się nie ma nawet nad czym zastanawiać. Dlaczego? Bo w takim przypadku (kiedy ktoś ma w sobie zapis akurat takiego doznania zastępczego) z perspektywy gadziego mózgu zjeść zdrowo znaczy zginąć, a opychać się czekoladą jest jedyną szansą na przetrwanie (bez względu na to, jak nielogicznie to brzmi…).
Po drugie pień mózgu odpowiada za nasze instynkty. Tak, te same, które wymykają się kontroli kory mózgowej! Dlatego właśnie nie ma znaczenia, jak długo będziesz sobie tłumaczyć, że czekolada wcale nie gwarantuje przeżycia, a jedynie zbliża Cię milowymi krokami do np. cukrzycy… Możesz to sobie między bajki włożyć!
Oczywiście z poziomu świadomego – tego pod którym się w pełni podpiszesz – powiesz z pełnym przekonaniem, że czekolada w takich ilościach absolutnie nie jest dla Ciebie zdrowa… ALE co z tego?! Przecież to niczego nie zmienia!
No dobrze… to może jednak zmienić jeden puzzel w tej układance.
Może być tak, że próbując zapanować nad doznaniem zastępczym (wciąż dla uproszczenia posługuję się czekoladą, ale Ty możesz włożyć tutaj cokolwiek, co jest dla Ciebie prawdziwe) doprowadzisz do tego, że przez cały dzień będziesz kontrolować i uważać na to, co jesz. Wyrzucisz z domu wszelką czekoladę. Będziesz wybierać zdrowe rzeczy i szerokim łukiem obejdziesz wszystkie stoiska ze słodyczami.
I kiedy już wieczorem z poczuciem satysfakcji odprężysz się w fotelu… 45 minut później – nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy – zorientujesz się, że człapiesz w zimnie i bez kurtki do najbliższej żabki lub stacji benzynowej z głodem m&m’sów wydziaranym na twarzy i z oczami, które mogłyby zabić za kawałek cukru zmieszanego z masłem i kakao. I nawet jak się już zorientujesz, że coś jest nie halo, to i tak człapiesz (nieważna zamieć, zaspy, czy samochody opryskujące Cię lodowatą breją!). Wpadasz na stację. Zgarniasz z półki wszystko brązowe z cukrem. Płacisz drżącymi rękoma. Rozrywasz opakowanie i w drodze do drzwi wyjściowych pochłaniasz dwie paczki czekoladowych drażetek. Garściami! Teraz z ulgą spuszczasz powietrze… Ufff, w końcu można poczuć życie!
Wraz z tą ulgą dzieją się dwie rzeczy:
#1 Po pierwsze potrzeba wynikająca z instynktu została zaspokojona, więc teraz możesz się katować poczuciem winy i wymówkami, ile tylko zapragniesz! W końcu teraz jest już pewność, że przeżyjesz, więc wyższa waga, wstyd i poczucie beznadziei oraz kilka chorób cywilizacyjnych na koncie, to wciąż mała cena… W końcu nie takich rzeczy Ludzie dopuszczali się, żeby przeżyć!
#2 Po drugie orientujesz się, że Ludzie dookoła patrzą na Ciebie z niedowierzaniem (niektórzy nawet z odrazą, a inni z politowaniem). I kminisz, co teraz… Słyszałam już wymówki typu: “nie ma się co tak patrzeć… ja też mam już dość tych ciążowych zachcianek”, albo “od razu widać, że nie wiecie, jak to jest, gdy cukrzykowi spadnie cukier…”. Jeśli w porę wymyślisz jakąś ciętą ripostę to do domu wracasz z poczuciem przegranej (bo w końcu opchałaś się czekoladą) oraz kacem moralnym, bo okazało się, że straszna z Ciebie hipokrytka i kłamczucha. Jeśli riposty nie wymyślisz, to człapiesz do domu jedynie z przygniatającym (podwójnym) poczuciem porażki… Co więcej: w drodze powrotnej niestety czuć te całe pieruńskie zimno!
Czy zatem kontrolowanie ciągoty do doznań zastępczych działa? W zdecydowanej większości przypadków NIE DZIAŁA i nie ma żadnej realnej szansy zadziałać! Już widziałam kobiety, które lądowały w kolejnym związku, w którym facet je bił i wykorzystywał (tak samo, jak tata mamę, gdy ta była w ciąży), ale co zrobić… Rachunek jest prosty: jeśli aby przeżyć trzeba dostać w skórę i zmierzyć się z poczuciem, że jest się traktowanym, jak szmata, to cóż… lepsze takie życie, niż bycie w zdrowym związku pełnym szacunku i… śmierć!
Tak, wiem jak głupkowato to brzmi, ale nic nie poradzę na to, że nasze gadzie mózgi nie są ani logiczne, ani racjonalne…
Próba kontrolowania gadziego mózgu za pomocą tłumaczenia sobie różnych rzeczy, jest jak jazda na słoniu… Jeśli myślisz, że kornak kieruje słoniem dlatego, że się z nim dogadał, to pomyśl raz jeszcze!
W praktyce, aby słoń robił to, co kornak chce i aby szedł tam, gdzie jego pan mu każe, w większości przypadków zwierzęta te są po prostu “łamane”. Niedojadają ( i generalnie jedzą byle co), więc przygłodzone zrobią dużo dla skórki od melona. Poza tym – jakby wcześniejszego było mało! – kornak zazwyczaj ma coś na kształt ostrej siekierki, którą słonia po prostu rani tak, aby ten poczuł ból nawet przez twardą skórę i aby jednak skręcił… Nie wspomnę o jątrzących się ranach i cierpieniu, które słoń przeżywa 🙁 Jest to tragiczne i nic dziwnego, że World Animal Protection bije na alarm!
Jednocześnie piszę o tym, bo relacja: słoń – jeździec jest trafną metaforą relacji: gadzi mózg (instynkty) – kora mózgowa (umysł).
Kiedy słoń robi to, co chce kornak? W większości przypadków wówczas, gdy wie, że jeśli zrobi inaczej, to nie przeżyje (głód, rany i śmierć).
Tak samo jest z naszym gadzim mózgiem… Jest gotowy odejść od doznań zastępczych (których realizacja z jego perspektywy oznacza: przetrwać) wówczas, gdy wie, że sięgnięcie do nich oznacza natychmiastową śmierć lub szerzej: brak przetrwania.
Są miejsca na Ziemi, gdzie pedofili kara się śmiercią lub się ich sterylizuje. Z jednej strony jest to silny straszak, aby trzymać proceder w ryzach (bo obie kary biologicznie oznaczają brak przetrwania). Z drugiej strony nie dziwi, że akurat w tych miejscach zadziwiająco kwitnie czarnorynkowa dziecięca pornografia 🙁 Gadzi mózg znalazł po prostu inny sposób na realizowanie doznania zastępczego (sposób, który także naraża na karę, ale od razu nie pozbawi życia, czy przetrwania).
A jeśli ten przykład jest dla Ciebie zbyt drastyczny, to pokażę Ci coś bardziej “lajtowego” 😉
Wiesz, co to jest?
Jeśli jesteś obeznany w gadżetach, to może wiesz… Ja nie wiedziałam To jest budzik niszczarka. Kiedy idziesz spać wkładasz do niego banknoty o bardzo dużym nominale (im bardziej musisz wstać, tym więcej banknotów wkładasz). Rano, kiedy budzik dzwoni, a Ty nie reagujesz… zaczyna działać niszczarka!
Ponieważ dla większości Ludzi pieniądze pośrednio wiążą się z przetrwaniem, więc taki budzik potrafi wyrwać kogoś z łóżka nawet, jeśli jego doznania zastępcze każą mu się spóźniać…
To, co opisałam powyżej pokazuje jedną z dwóch ścieżek radzenia sobie z doznaniami zastępczymi. W tym podejściu doznanie zastępcze nie znika, ale czasowo jest tłumione lub przyjmuje inny obraz (bo to gwarantuje przeżycie).
Na szczęście istnieje też druga droga – mniej wyboista; prostsza i przyjemniejsza. Możesz się uwolnić od traumy płodowej, na bazie której do doznań zastępczych w ogóle doszło! Dzięki temu całość doznania zastępczego już nie ma racji bytu i gadzi mózg skreśla tę pozycję z listy potrzebności do przeżycia – juuupiii!
W tym podejściu raz czeka Cię wysiłek i nie musi być wówczas przyjemnie (w końcu regresujesz się do doświadczeń, gdy Tobie – jako płodowi – groziła śmierć…). Jednak uwolnienie się od tego ciężaru powoduje, że w tu i teraz nie musisz już lgnąć do tego, co było treścią doznania zastępczego! Mniej wewnętrznych konfliktów i dylematów. Więcej zdrowych strategii działania. Mniej wyniszczających zachowań. I Twój kolejny krok do Twojej Zdrowej Pełni!
Jeżeli zatem po przeczytaniu tego artykułu:
to umów się ze mną na sesję. Uwolnij się od tego, co Cię ogranicza i zrób w ten sposób poważny krok do Twojej Zdrowej Pełni, żebyś w końcu mogła żyć życiem, które kochasz, w którym kochasz i które naprawdę ma znaczenie 🥰
Zapraszam Cię do zabawy otwierającej oczy z kartami Osho Zen 🙂 Wylosowana karta, może pomóc Ci zobaczyć, co towarzyszy Ci obecnie w życiu (ogólnie lub w wybranym przez Ciebie temacie).
Oczywiście możesz powiedzieć, że opis kart pasuje do każdej sytuacji i każdego człowieka. Może i tak jest… Jednak refleksja nad tu i teraz jest Twoim wyborem, a wnioski są tylko i wyłącznie Twoje.
Zaufaj intuicji 😉 i upewnij się, że nie wypierasz treści, których nie chcesz usłyszeć.
Jest coś, co chętnie zobaczysz opisane na blogu?
Ucieszysz się, kiedy w podcaście usłyszysz o czymś konkretnym?
Nic prostszego 😄
Napisz o tym czyżykowi i poczekaj chwilę na podcastową lub blogową odpowiedź 😘
Ten artykuł jest dla Ciebie, jeśli czujesz specyficzne lgnięcie do konkretnych emocji (lub osób je przejawiających), substancji, zachowań, czy strategii działania… i nie potrafisz tego wyłączyć.
Jeśli już wiesz, że ciągnie Cię do czegoś, co Cię niszczy (lub niszczy Twój związek, pracę, relacje, albo zdrowie), ale bez względu na to, jak bardzo się starasz i tak robisz te same głupoty, to koniecznie czytaj dalej.
To zjawisko, to tzw. „doznania zastępcze” i zbiera ono swoje żniwo w wielu toksycznych uwarunkowaniach, takich jak:
Mózg ciała (nazywany także mózgiem gadzim lub pniem mózgu – zależnie od tego, w jakim kręgu nomenklaturowym się obracasz) odpowiada za nasze biologiczne przetrwanie. Dlatego na swojej liście rzeczy, które kontroluje i o które dba, znajdują się te, które warunkują prawidłowe i optymalne (z biologicznego punktu widzenia) funkcjonowanie naszego organizmu.
Ta lista zawiera takie kwestie, jak: oddychanie, jedzenie, picie, regulowanie prawidłowej temperatury ciała, wydalanie itp.
Jednak w specyficznych warunkach, związanych z traumą okresu płodowego, lista ta się powiększa o pozycje, które nie służą naszemu zdrowemu funkcjonowaniu…
Bywa, że w trakcie ciąży dochodzi do zdarzeń, które stanowią realne zagrożenie dla życia płodu. Statystycznie każdy płód przeszedł przez kilka takich wydarzeń podczas swojego rozwoju. Mogą to być zdarzenia, o których mama wie i aktywnie je przeżywa (np. odklejenie się łożyska, duży stres podczas ciąży, trudności z donoszeniem ciąży i emocje z tym związane, zatrucie konkretną substancją, która jest groźna dla płodu, a której działanie mama czuje w swoim organizmie itp.) lub zdarzenia, które są dla płodu groźne, ale mama nie jest ich świadoma i nie czuje symptomów fizycznych związanych z tymi zdarzeniami (np. chwilowe niedotlenienie płodu, podtrucie płodu na skutek działania toksyn, które dla mamy są niewyczuwalne etc.).
W sytuacjach zagrożenia życia, płód aktywuje wszelkie zasoby, by poradzić sobie z trudną sytuacją; by przetrwać i przeżyć. Dla płodu łono mamy jest całym „wszechświatem”. Gdy płód walczy o życie sięga po każdy zasób łącznie z tym, co w danym momencie oferuje mu „jego wszechświat”. Świadomość płodu „stapia się” z mamą, aby móc pośrednio wpłynąć na jej biologiczne funkcjonowanie, które dostarczy mu zasobów potrzebnych do przetrwania (np. konkretny enzym, który mama dostarczy, by zneutralizować truciznę).
Jednak podczas tego stapiania świadomość płodu nie wybiera logicznie z czym się łączy… „Stapia się” z całą mamą, a to oznacza, że skleja się także z tym, co mama w danym momencie przeżywa, z jej stanem emocjonalnym, z tym co się z nią dzieje tak fizycznie, jak i psychicznie.
Skoro płód przetrwał tę traumatyczną sytuację, to dla jego mózgu ciała oznacza to, że zasób, który dostał od mamy w momencie fuzji świadomości, zagwarantował mu przetrwanie. W ten sposób mózg ciała rozbudowuje listę potrzebności, które łączą się z przetrwaniem. Na tej liście lądują te stany emocjonalne mamy, doznania fizyczne, substancje lub ton przejawiany przez ludzi, pod których wpływem była mama w momencie traumy płodu i jego stopienia z rodzicielką…
W ten sposób lista potrzebności do przeżycia powiększa się i to co na niej wylądowało będzie się ujawniać w późniejszym życiu dziecka (i dorosłego już Człowieka), gdyż jego gadzi mózg uzna, że aby przetrwać trzeba np.: czuć lęk, odczuwać ból brzucha, płakać, uprawiać seks, wściekać się, pić kawę, złorzeczyć itd.
Od tego momentu mózg ciała dziecka zadba o to, by dostarczało sobie ono (przez całe życie lub do momentu uwolnienia od danego wzorca) dokładnie tych doznań, które przeżywała mama. Będzie to robić wręcz z aptekarską precyzją… To będzie dokładnie ta sama emocja, substancja, działanie etc. i w takim samym natężeniu, któremu podlegała mama w momencie zagrożenia życia płodu… Sytuacje będą inne. Inni Ludzie będą w nich uczestniczyć. Jednak emocje i stany przeżywane przez całe życie będą się powtarzać.
To właśnie o tych dodatkowych pozycjach na liście mózgu ciała pt. „niezbędne do przetrwania”, będziemy mówić: doznania zastępcze.
Ludzie przyjmują różne strategie, by dostarczyć sobie doznań zastępczych. Niektórzy wykorzystują borga i wówczas poprzez sznury łączą się z Ludźmi, którzy wywołują w nich konkretne emocje, albo dają zielone światło odborgowym głosom rybosomalnym, które wpływają na nich, w sposób gwarantujący konkretny stan emocjonalny lub fizyczny.
Inni noszą w sobie zapis traumy asocjacyjnej, na bazie której życie i przetrwanie równa się np. gwałt, nikotyna, migrena, poczucie „jestem do niczego”, strach przed śmiercią, lub inne stany przeżywane przez mamę w momencie zagrożenia życia płodu.
Jeszcze inni wykorzystują mechanizm projekcji by dostarczyć sobie np. złości, furii, odrazy itp. odczuwanych w kierunku innych Ludzi.
Czasami Ludzie wykorzystują drobnoustroje wewnątrzkomórkowe, by za ich pomocą zrealizować doznanie zastępcze.
Są też tacy, którzy wykształcili w trakcie życia pewien powtarzający się sposób działania, który niezawodnie doprowadza do odczuwania konkretnego stanu emocjonalnego, np. ktoś pielęgnuje przez życie wzorzec słomianego zapału. Kreuje w głowie pewien pomysł, zapala się do niego, opowiada o nim innym itd. Później go sabotuje przez co kończy z poczuciem „jestem do niczego”, „nigdy mi się nie udaje”, a dodatkowo od otoczenia dostaje wzmocnienia typu „i tak ci się nie uda”, „już to mówiłeś, ale i tak nic z tego nie będzie”. W ten sposób odwzorowuje w swoim życiu stan mamy (“jestem do niczego”) z momentu traumy płodu.
Po tych powtarzających się schematach działania może Ci być najłatwiej rozpoznać, czy takim doznaniom zastępczym podlegasz. Dlatego poniżej podam Ci kilka przykładów z mojej codziennej praktyki pracy z Ludźmi licząc na to, że dadzą Ci one więcej światła na całą sprawę i pomogą Ci odkryć, czy w Twoim życiu też góruje takowy powtarzający się wzorzec.
Basia opowiada o tym, że nie jest w stanie „normalnie odpocząć”. Odkąd pamięta – szczególnie nasila się to w trakcie stresujących momentów jej życia – chodzi przemęczona, niedospana i „ledwo żywa”. Najdziwniejsze dla niej jest to, że zdaje sobie sprawę, iż odpowiedzialność za taką sytuację leży wyłącznie po jej stronie.
Opowiada o tym, że np. wie, że jest niedospana i zmęczona; obiecuje sobie, że danego dnia wcześniej położy się spać. Kładzie dzieci do łóżek zaraz po wczesnej kolacji. Bierze ciepłą kąpiel, żeby łatwiej jej było zasnąć. Obiecuje sobie, że tym razem wypocznie… ale po kąpieli uznaje, że to doskonała okazja do tego, by dokończyć prezentację, do której jakoś ostatnio nie mogła się zmobilizować. Jest jeszcze wczesna godzina, a dom już pogrążony we śnie, więc da radę produktywnie usiąść do komputera, dokończyć prezentację i odpowiedzieć na zaległe wiadomości. Zajmie jej to co najwyżej godzinkę. Później pójdzie spać i się wyśpi, bo nawet jeśli zaśnie za godzinkę, to zamiast zwyczajowych 3-4 godzin snu (jak przez ostatnie noce), zafunduje sobie 8 godzin w objęciach Morfeusza… Jak na nią, to prawdziwy wypas!
Otwiera komputer i tak jakoś, “tylko na minutkę”, wchodzi na fb. Przegląda przypadkowe artykuły. Gra w pasjansa. Przegląda strony sklepów internetowych wiedząc, że teraz i tak nic nie kupi, ale na przyszłość przynajmniej będzie miała większe rozeznanie w potencjalnych prezentach na urodziny męża… Tak mija jej pięć godzin. Orientuje się, że zmarnowała tyle czasu tylko dlatego, że zaczyna przysypiać przed komputerem. Budzi się po kilkunastu minutach snu z głową na klawiaturze i enterem odciśniętym na policzku… Obolała, zziębnięta i powykręcana, jak paragraf. Zła na siebie. Świadoma, że już za chwilę musi zerwać się z łóżka, a jeszcze się nawet nie położyła. Sfrustrowana, że zmarnowała tak dużo, tak cennego czasu. Człapie do sypialni. Zrezygnowana kładzie się do łóżka i zasypia z poczuciem, że jest takim nieudacznikiem życiowym, że nawet się wyspać nie potrafi…
Rano budzą ją dzieci domagające się śniadania. Patrzy na zegarek i widzi, że jest spóźniona, że nawet nie usłyszała budzika, że znów przez cały dzień będzie nieprzytomna, będzie ledwo doganiać myśli i w oczach innych wyjdzie na pożałowania godną kretynkę…
Kiedy pracowałam z Basią i sprawdzałyśmy, co dokładnie dzieje się w sytuacji zaraz po kąpieli, a na chwilkę przed myślą, że jest jeszcze tak dużo czasu, że Basia może zająć się komputerem, to okazało się, że podlegała ona wielu nie swoim “myślom” (odborgowym głosom rybosomalnym). Nadawały one komunikaty: „nie śpij”, „nie należy ci się”, „rób, działaj”, „odpoczynek jest dla mięczaków”.
Jednocześnie regresja do momentu życia płodowego (do chwili traumy związanej z zagrożeniem życia płodu) ujawniła, że w tym czasie mama Basi była mocno przemęczona. Zdarzyło się to w pierwszym trymestrze ciąży, kiedy mamie towarzyszyło olbrzymie zmęczenie. Dodatkowo mama – zupełnie sama – opiekowała się wtedy „starszymi” dziećmi: prawie trzylatkiem i rocznymi bliźniakami. Dlatego miała poczucie, że z niczym się nie wyrabia. Była sfrustrowana, że sobie nie radzi, że nie potrafi zadbać ani o siebie, ani o dzieci, że jest głupia i nieudolna…
Basia jedynie powtarzała ten wzorzec w życiu, bo jej gadzi mózg uznał, że jeśli tego zmęczenia połączonego z poczuciem bezradności, nieudolności i nieradzenia sobie z niczym, zabraknie, to Basia najzwyczajniej w świecie umrze.
I nie ma znaczenia, że to nieprawda… Nie ma znaczenia, że krzty logiki w tym nie uświadczysz… Ma za to znaczenie, że póki Basia nie uwolniła się od traumy życia płodowego i tego wzorca, który przymuszał ją do wiecznego niewyspania i zmęczenia połączonego z bezradnością oraz przeświadczeniem, że sobie z niczym nie radzi, to sytuacje tego typu powtarzały się notorycznie.
Ania – młoda mama trzylatka chce znaleźć sposób na to, by być bardziej cierpliwą w kontakcie z synem. Mówi o tym, że na co dzień ma w sobie dużo spokoju, ale od czasu do czasu jej syn „naciska jakiś magiczny guzik” i wówczas wystarczy jedna jego mina, jeden rzucony klocek, jedno zamarudzenie przed wyjściem, jedno „ale bleee…” przy jedzeniu, a od razu wpada w furię.
Żartuje, że nie daleko pada jabłko od jabłoni, bo do tej pory tylko jej mąż doprowadził ją parę razy do takiego stanu, ale ich syn jest w tym mistrzem… Ania przynajmniej raz w miesiącu kończy wściekając się na niego i wrzeszcząc o byle co. Zachowuje się wtedy jak „obłąkana wariatka”. Chce to zmienić, bo syn jest dla niej ważny.
Podczas pierwszej sesji strategiczno-rozpoznawczej Ania przyznała, że kilka takich wściekłych wybuchów na męża, miało miejsce podczas ciąży. Regresja do tych zdarzeń pokazała, że podczas jednego z takich incydentów, płód który wówczas nosiła pod sercem, walczył o życie…
Z tego właśnie powodu u dziecka powstała “sklejka” tego stanu wściekłości z przeżyciem. Teraz synek Ani dostarcza sobie dokładnie takiej samej wściekłości poprzez aktywowanie konkretnych traum u swojej mamy (robi to poprzez borgowe sznury).
Uwolnienie mamy z traum, jakie były aktywne w sytuacji, gdy doszło do zbudowania tych asocjacji (“sklejek”) oraz uwolnienie mamy i dziecka od sznurów powoduje, że trzylatek przestaje „naciskać ten magiczny guzik”, dzięki czemu Ania i jej synek mają więcej spokoju i cierpliwości w swojej wzajemnej relacji.
Paweł zgłosił się do mnie z objawami paranoi. Był przeświadczony, że inni chcą go zabić. Myślał, że grozi mu duże niebezpieczeństwo, a jego życie jest zagrożone. Sytuacja utrzymywała się od wielu lat (z różnym nasileniem). Na odczucie tego zagrożenia składały się:
Pierwszy zestaw objawów jest wynikiem wyczuwania sabotujących drobnoustrojów w omnipotentnej komórce macierzystej. Mężczyzna nadaje im nakładkę percepcyjną obcych zewnętrznych sił (mniej lub bardziej przypadkowych), które mają doprowadzić do jego śmierci.
Drugi zestaw objawów to odborgowe głosy rybosomalne. To są dokładnie dwa głosy rybosomalne. Te same głosy ujawniały się przez wiele poprzednich lat, ale w zależności od sytuacji mężczyzna tłumaczył sobie, że słyszy w głowie głos akurat tego znajomego, w towarzystwie którego przebywał.
Podczas sesji strategiczno-rozpoznawczej Paweł cofa się do zdarzenia mającego miejsce w trakcie życia płodowego. Jego mama jest w zaawansowanej ciąży. Wchodzi do domu i przyłapuje swojego męża w łóżku z inną kobietą. Jest wściekła. Rzuca w niego i kobietę jakimiś przedmiotami, które wpadają jej w ręce i w złości, z pełną agresją wykrzykuje „zabiję cię, k***sie”, „obyś zdechł”. Później wściekła i zaślepiona trzaska drzwiami i wybiega z domu. Niestety potyka się na schodach (na szczęście niewielkich) i z nich spada. To powoduje uraz fizyczny i doprowadza do sytuacji, w której życie płodu jest zagrożone. Wszystkie odczucia mamy z tamtego zdarzenia trafiają na listę „potrzebne do przeżycia” i Paweł mierzy się z nimi w trakcie swojego późniejszego życia.
Co ciekawe: w trakcie wywiadu Paweł przyznał, że kiedy był dzieckiem i mieszkał z rodzicami, nie miał przekonania, że ktoś z otoczenia chce go zabić. Jedyną osobą (na wtedy), która według niego chciała go zabić, była jego mama.
Podczas uwolnienia się od doznań zastępczych, Paweł uświadamia sobie, że jego przeświadczenie, że mama chciała go zabić, było po prostu odpamiętaniem jej stanu i jej wściekle agresywnych słów. W momencie zdarzenia płód zinterpretował słowa mamy, jako wymierzone bezpośrednio w niego.
Po uwolnieniu od doznań zastępczych i wewnętrznych sabotażystów Paweł już od dawna nie rozgląda się za siebie w poszukiwaniu napastników. Co prawda przez kilka tygodni chodził wkurzony, że cierpiał przez całe życie, a można się było od tego tak łatwo uwolnić… ale na szczęście już mu przeszło 😉 Wybrał, że będzie pełnymi garściami korzystać z tego dobrego, co życie mu przynosi, zamiast rozpamiętywać lata, w których się męczył.
Iza skarży się, że nie ma szczęścia do mężczyzn. Pociągają ją stateczni, zrównoważeni mężczyźni; stabilni emocjonalnie o ugruntowanej i pewnej pozycji społecznej. Taki „dobry materiał na ojca przyszłych dzieci, bo czas szaleństw chce już zostawić za sobą”. Jest atrakcyjna i pewna siebie, więc bez trudu znajduje i przyciąga do siebie takich facetów. Mówi jednak, że chyba „ma zepsuty radar”, bo zawsze źle kończy…
Każdy z jej partnerów okazywał się „szalonym zazdrośnikiem” – robił jej sceny o wyimaginowane uśmiechy, kontrolował jej telefon i skrzynkę mailową, podczas przywitania dziwnie ją obwąchiwał szukając zapachu innego mężczyzny, nawet podszywał się w necie pod innych facetów i próbował ją uwieść, żeby sprawdzić, czy jest wierna…
Sprawdzenie sytuacji, w których Iza odczuwa zainteresowanie konkretnym mężczyzną, pokazuje sieć sznurów odborgowych, która tworzy specyficzną „chemię” między Izą, a jej przyszłym partnerem.
Jednak dopiero kierunkowa regresja prowadzi Izę do wydarzenia z jej życia płodowego. Ona, jako płód, czuje, że brak jej powietrza i się dusi, ale w tym czasie jej ojciec robi jej mamie scenę zazdrości. Mama czuje irracjonalność sytuacji, nie rozumie skąd się to wzięło, jest zagubiona i wygłupiona, nie poznaje swojego męża (ma poczucie, jakby oszalał, albo jakby go ktoś podmienił)…
I właśnie ten schemat Iza odtwarzała w każdym swoim związku. Na szczęście, kiedy zobaczyła stojący za tym mechanizm w supertempie pozbyła się doznań zastępczych (przy okazji sięgnęła też po wewnętrzną wolność) i związek, w którym teraz jest tworzy z mężczyzną, który na początku nie wydawał się tak “stateczny”, ale okazał się rewelacyjnym partnerem (niemal bez cienia zazdrości 😉 ). Teraz wspólnie dorastają do roli świeżo upieczonych rodziców 🙂
Jeśli powyższe przykłady skłoniły Cię do zastanowienia, czy też podlegasz doznaniom zastępczym, to… jeszcze lekko wyhamuj. Zanim uznasz, że jesteś poważnie obciążony obejrzyj ten kawałek – tak dla dystansu i zdrowego podejścia do szukania w sobie obciążeń wszelakich 😉
A teraz – z dystansem – możesz się przyjrzeć poniższym kryteriom. Jeśli któreś z nich pojawia się w Twoim życiu, to istnieje prawdopodobieństwo, że realizujesz scenariusz napisany przez konkretne doznania zastępcze:
Ludzie od wieków próbują sobie poradzić z wewnętrznym przymusem do robienia głupot, czy też niezdrowym lgnięciem do Ludzi, substancji, emocji itp., które są dla nich wyniszczające.
Ze średnim skutkiem Co jest zupełnie zrozumiałe, kiedy sobie uświadomisz kilka kwestii.
Po pierwsze za doznania zastępcze odpowiada nasz gadzi mózg (w uproszczeniu: pień mózgu). Ta struktura właśnie dba o to, żebyśmy przetrwali. Przeżycie jest tutaj absolutnie kluczowe. Dlatego, jeśli masz do czynienia z osobą, którą w ramach doznań zastępczych ciągnie np. do czekolady i postawisz przed nią na szali z jednej strony zdrowy posiłek, a z drugiej 5 kg czekoladowych cukierków i 2 tabliczki czekolady, to jak myślisz, co wybierze?
Oczywiście, że czekoladę!
Z perspektywy gadziego mózgu tu się nie ma nawet nad czym zastanawiać. Dlaczego? Bo w takim przypadku (kiedy ktoś ma w sobie zapis akurat takiego doznania zastępczego) z perspektywy gadziego mózgu zjeść zdrowo znaczy zginąć, a opychać się czekoladą jest jedyną szansą na przetrwanie (bez względu na to, jak nielogicznie to brzmi…).
Po drugie pień mózgu odpowiada za nasze instynkty. Tak, te same, które wymykają się kontroli kory mózgowej! Dlatego właśnie nie ma znaczenia, jak długo będziesz sobie tłumaczyć, że czekolada wcale nie gwarantuje przeżycia, a jedynie zbliża Cię milowymi krokami do np. cukrzycy… Możesz to sobie między bajki włożyć!
Oczywiście z poziomu świadomego – tego pod którym się w pełni podpiszesz – powiesz z pełnym przekonaniem, że czekolada w takich ilościach absolutnie nie jest dla Ciebie zdrowa… ALE co z tego?! Przecież to niczego nie zmienia!
No dobrze… to może jednak zmienić jeden puzzel w tej układance.
Może być tak, że próbując zapanować nad doznaniem zastępczym (wciąż dla uproszczenia posługuję się czekoladą, ale Ty możesz włożyć tutaj cokolwiek, co jest dla Ciebie prawdziwe) doprowadzisz do tego, że przez cały dzień będziesz kontrolować i uważać na to, co jesz. Wyrzucisz z domu wszelką czekoladę. Będziesz wybierać zdrowe rzeczy i szerokim łukiem obejdziesz wszystkie stoiska ze słodyczami.
I kiedy już wieczorem z poczuciem satysfakcji odprężysz się w fotelu… 45 minut później – nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy – zorientujesz się, że człapiesz w zimnie i bez kurtki do najbliższej żabki lub stacji benzynowej z głodem m&m’sów wydziaranym na twarzy i z oczami, które mogłyby zabić za kawałek cukru zmieszanego z masłem i kakao. I nawet jak się już zorientujesz, że coś jest nie halo, to i tak człapiesz (nieważna zamieć, zaspy, czy samochody opryskujące Cię lodowatą breją!). Wpadasz na stację. Zgarniasz z półki wszystko brązowe z cukrem. Płacisz drżącymi rękoma. Rozrywasz opakowanie i w drodze do drzwi wyjściowych pochłaniasz dwie paczki czekoladowych drażetek. Garściami! Teraz z ulgą spuszczasz powietrze… Ufff, w końcu można poczuć życie!
Wraz z tą ulgą dzieją się dwie rzeczy:
#1 Po pierwsze potrzeba wynikająca z instynktu została zaspokojona, więc teraz możesz się katować poczuciem winy i wymówkami, ile tylko zapragniesz! W końcu teraz jest już pewność, że przeżyjesz, więc wyższa waga, wstyd i poczucie beznadziei oraz kilka chorób cywilizacyjnych na koncie, to wciąż mała cena… W końcu nie takich rzeczy Ludzie dopuszczali się, żeby przeżyć!
#2 Po drugie orientujesz się, że Ludzie dookoła patrzą na Ciebie z niedowierzaniem (niektórzy nawet z odrazą, a inni z politowaniem). I kminisz, co teraz… Słyszałam już wymówki typu: “nie ma się co tak patrzeć… ja też mam już dość tych ciążowych zachcianek”, albo “od razu widać, że nie wiecie, jak to jest, gdy cukrzykowi spadnie cukier…”. Jeśli w porę wymyślisz jakąś ciętą ripostę to do domu wracasz z poczuciem przegranej (bo w końcu opchałaś się czekoladą) oraz kacem moralnym, bo okazało się, że straszna z Ciebie hipokrytka i kłamczucha. Jeśli riposty nie wymyślisz, to człapiesz do domu jedynie z przygniatającym (podwójnym) poczuciem porażki… Co więcej: w drodze powrotnej niestety czuć te całe pieruńskie zimno!
Czy zatem kontrolowanie ciągoty do doznań zastępczych działa? W zdecydowanej większości przypadków NIE DZIAŁA i nie ma żadnej realnej szansy zadziałać! Już widziałam kobiety, które lądowały w kolejnym związku, w którym facet je bił i wykorzystywał (tak samo, jak tata mamę, gdy ta była w ciąży), ale co zrobić… Rachunek jest prosty: jeśli aby przeżyć trzeba dostać w skórę i zmierzyć się z poczuciem, że jest się traktowanym, jak szmata, to cóż… lepsze takie życie, niż bycie w zdrowym związku pełnym szacunku i… śmierć!
Tak, wiem jak głupkowato to brzmi, ale nic nie poradzę na to, że nasze gadzie mózgi nie są ani logiczne, ani racjonalne…
Próba kontrolowania gadziego mózgu za pomocą tłumaczenia sobie różnych rzeczy, jest jak jazda na słoniu… Jeśli myślisz, że kornak kieruje słoniem dlatego, że się z nim dogadał, to pomyśl raz jeszcze!
W praktyce, aby słoń robił to, co kornak chce i aby szedł tam, gdzie jego pan mu każe, w większości przypadków zwierzęta te są po prostu “łamane”. Niedojadają ( i generalnie jedzą byle co), więc przygłodzone zrobią dużo dla skórki od melona. Poza tym – jakby wcześniejszego było mało! – kornak zazwyczaj ma coś na kształt ostrej siekierki, którą słonia po prostu rani tak, aby ten poczuł ból nawet przez twardą skórę i aby jednak skręcił… Nie wspomnę o jątrzących się ranach i cierpieniu, które słoń przeżywa 🙁 Jest to tragiczne i nic dziwnego, że World Animal Protection bije na alarm!
Jednocześnie piszę o tym, bo relacja: słoń – jeździec jest trafną metaforą relacji: gadzi mózg (instynkty) – kora mózgowa (umysł).
Kiedy słoń robi to, co chce kornak? W większości przypadków wówczas, gdy wie, że jeśli zrobi inaczej, to nie przeżyje (głód, rany i śmierć).
Tak samo jest z naszym gadzim mózgiem… Jest gotowy odejść od doznań zastępczych (których realizacja z jego perspektywy oznacza: przetrwać) wówczas, gdy wie, że sięgnięcie do nich oznacza natychmiastową śmierć lub szerzej: brak przetrwania.
Są miejsca na Ziemi, gdzie pedofili kara się śmiercią lub się ich sterylizuje. Z jednej strony jest to silny straszak, aby trzymać proceder w ryzach (bo obie kary biologicznie oznaczają brak przetrwania). Z drugiej strony nie dziwi, że akurat w tych miejscach zadziwiająco kwitnie czarnorynkowa dziecięca pornografia 🙁 Gadzi mózg znalazł po prostu inny sposób na realizowanie doznania zastępczego (sposób, który także naraża na karę, ale od razu nie pozbawi życia, czy przetrwania).
A jeśli ten przykład jest dla Ciebie zbyt drastyczny, to pokażę Ci coś bardziej “lajtowego” 😉
Wiesz, co to jest?
Jeśli jesteś obeznany w gadżetach, to może wiesz… Ja nie wiedziałam To jest budzik niszczarka. Kiedy idziesz spać wkładasz do niego banknoty o bardzo dużym nominale (im bardziej musisz wstać, tym więcej banknotów wkładasz). Rano, kiedy budzik dzwoni, a Ty nie reagujesz… zaczyna działać niszczarka!
Ponieważ dla większości Ludzi pieniądze pośrednio wiążą się z przetrwaniem, więc taki budzik potrafi wyrwać kogoś z łóżka nawet, jeśli jego doznania zastępcze każą mu się spóźniać…
To, co opisałam powyżej pokazuje jedną z dwóch ścieżek radzenia sobie z doznaniami zastępczymi. W tym podejściu doznanie zastępcze nie znika, ale czasowo jest tłumione lub przyjmuje inny obraz (bo to gwarantuje przeżycie).
Na szczęście istnieje też druga droga – mniej wyboista; prostsza i przyjemniejsza. Możesz się uwolnić od traumy płodowej, na bazie której do doznań zastępczych w ogóle doszło! Dzięki temu całość doznania zastępczego już nie ma racji bytu i gadzi mózg skreśla tę pozycję z listy potrzebności do przeżycia – juuupiii!
W tym podejściu raz czeka Cię wysiłek i nie musi być wówczas przyjemnie (w końcu regresujesz się do doświadczeń, gdy Tobie – jako płodowi – groziła śmierć…). Jednak uwolnienie się od tego ciężaru powoduje, że w tu i teraz nie musisz już lgnąć do tego, co było treścią doznania zastępczego! Mniej wewnętrznych konfliktów i dylematów. Więcej zdrowych strategii działania. Mniej wyniszczających zachowań. I Twój kolejny krok do Twojej Zdrowej Pełni!
Jeżeli zatem po przeczytaniu tego artykułu:
to umów się ze mną na sesję. Uwolnij się od tego, co Cię ogranicza i zrób w ten sposób poważny krok do Twojej Zdrowej Pełni, żebyś w końcu mogła żyć życiem, które kochasz, w którym kochasz i które naprawdę ma znaczenie 🥰