Twoje ciało nauczyło się działać w napięciu. Mobilizacja stała się Twoim codziennym stanem — tak naturalnym, że nawet nie zauważasz, ile Cię kosztuje.
Kiedyś to napięcie dawało Ci siłę — chroniło przed upadkiem, porażką, pustką. Teraz stało się Twoją drugą skórą. Trzymasz się w pionie, bo nie wiesz, co by się stało, gdybyś na chwilę odpuścił/-a. Ale zmęczenie jest coraz dotkliwsze…
że jesteś niezawodny/-a. Kompetentny/-a. Silny/-a. Zawsze ogarniasz, dowozisz, działasz — nawet ponad siły.
Dla niektórych Twoje życie wygląda jak pasmo osiągnięć, planów, skuteczności. Ale wewnątrz… jest zmęczenie, którego nie da się wytłumaczyć. Jest napięcie, które nie schodzi nawet w nocy. Jest poczucie, że cokolwiek zrobisz — to nigdy nie będzie dość.
A kiedy przez chwilę wszystko ucicha… czujesz pustkę, której boisz się bardziej niż presji.
Wtedy lepiej coś zrobić. Jeszcze coś zaplanować. Jeszcze raz się spiąć. Jeszcze raz… dowieźć.
Różnie w zależności od sfery życia — ale generalnie możesz zauważyć pewne tendencje i charakterystyczne rysy w tym, jak przeżywasz emocje, myśli, reakcje z ciała, a nawet objawy zdrowotne…
Twoje emocje żyją pod napiętą powierzchnią. Na co dzień bywają przytępione, bo nie ma kiedy ich czuć.
Może masz wrażenie, że „kiedyś czułam/-łem więcej”, ale teraz nie masz już do nich takiego dostępu.
Zdarza się, że wybuchasz – ale to raczej skumulowane napięcie niż świadoma złość.
Czasem po wszystkim nawet nie wiesz, co właściwie czujesz – poza zmęczeniem, irytacją albo pustką.
Wewnętrznie często masz poczucie, że Twoje emocje są „niewygodne”, bo nie mieszczą się w planie dnia. Lepiej więc odsunąć je na później…
…tylko że „później” nigdy nie nadchodzi.
Jeśli jednak ujrzą światło dzienne, to często nie wiesz, jak sobie z nimi poradzić – są dla Ciebie „za dużo”, „za mocno”, „nie tak”.
Wtedy w odpowiedzi zazwyczaj pojawia się tak dobrze znane odcięcie, zamulenie lub odrętwienie. Niby szkoda, ale jednak przyjmujesz je z ulgą, bo można znowu skupić się na tym, jak dowieźć. Nie trzeba też czuć tego wewnętrznego rozdygotania.
Twoje myśli są zadaniowe, szybkie, osadzone w działaniu. Gdy zatrzymujesz się na chwilę – myślisz, co jeszcze trzeba zrobić. Zamiast ciszy – lista zadań. Zamiast snu – analiza.
Masz doskonałą zdolność „ogarniania” i przewidywania, ale często w głowie słyszysz też wewnętrznego krytyka: „weź się w garść”, „nie marudź”, „inni dają radę”.
Gdy pojawia się trudność, w pierwszym odruchu szukasz rozwiązania – dopiero potem czujesz (albo nie czujesz wcale).
Możesz też doświadczać wielu krytycznych mysli w kierunku innych Ludzi – szczególnie jeśli nie ogarniają tak, jak oczekujesz, lub gdy musisz „się z nimi użerać”.
Ciało? Jest z Tobą tylko wtedy, gdy się buntuje. Na co dzień traktujesz je bardziej jak narzędzie do realizacji celów – musi „działać”. Często masz spięte plecy, kark, ramiona – ale nawet tego nie zauważasz, dopóki nie boli.
Zdarza Ci się zapomnieć o jedzeniu. Albo przesiedzieć pół dnia bez ruchu – bo jesteś w zadaniu. A potem czujesz się, jakby ciało było nie Twoje: ciężkie, obce, przemęczone.
Gdy się zatrzymujesz, często pojawia się drżenie, ucisk w klatce, ściśnięty żołądek – i to przeraża. Więc znowu wracasz do działania, bo wtedy przynajmniej wszystko „działa”.
Twoje ciało żyje w trybie gotowości. Możesz doświadczać:
– częstych bólów głowy,
– napięciowych migren,
– problemów gastrycznych (jelita, żołądek),
– bezsenności lub wybudzania się nad ranem,
– spadków energii, które są jak zderzenie ze ścianą,
– obniżonego libido.
Możesz też mieć okresy, gdy funkcjonujesz „na wysokich obrotach”, a potem nagle coś się wyłącza — i czujesz się jak zgaszona żarówka.
Możliwe także, że sięgasz po używki, które stawiają Cię na nogi i „pomagają przetrwać”, ale zostawiają Twoje ciało z toksycznym przeciążeniem.
Funkcjonujesz w dwóch trybach. Albo:
Działasz. Z kalendarzem, listą zadań i planem awaryjnym, jeśli coś pójdzie nie tak.
Masz milion rzeczy na głowie, ale jakoś to wszystko spinasz.
Kiedy ktoś pyta „jak dajesz radę?”, uśmiechasz się krótko i mówisz: „Po prostu trzeba”.
Dowozisz. Ogarniasz. Wciskasz pauzę na siebie, bo są rzeczy ważniejsze.
W pracy jesteś tą osobą, na której można polegać. W domu też.
Nikt nie widzi, że czasem robisz coś ostatnim tchem.
Potrafisz zmobilizować się ponad siły, zwłaszcza gdy coś „się pali” albo trzeba kogoś ratować.
Zdarza Ci się robić coś „na wczoraj” – z perfekcją, ale kosztem siebie.
Wieczorem czujesz, że jesteś już na rezerwie – ale rano znowu wstajesz i działasz.
Masz wrażenie, że „nie masz wyjścia” – że ktoś musi to wszystko trzymać w kupie, a Ty jesteś tą osobą.
ALBO:
Potem przychodzi moment, kiedy już nie dajesz rady. I wtedy: znikasz.
Nie odbierasz telefonu. Odpowiadasz „po czasie” albo wcale.
Patrzysz w ekran, ale nie czytasz. Leżysz na kanapie i scrollujesz, jakbyś miała/miał nadzieję, że świat się na chwilę zatrzyma.
Twój dom może wtedy zarosnąć – sterta prania rośnie, zlewozmywak się zapełnia, ale Ty nie masz siły podnieść ręki.
Czasem przez dwa dni nie odpiszesz nikomu – i masz wyrzuty sumienia, ale… nie masz zasobów, by to zmienić.
W tym stanie możesz nawet nie wiedzieć, co czujesz. Jesteś jak zawieszona/zawieszony między jedną mobilizacją a kolejną.
Próbujesz „odpocząć”, ale nie umiesz się rozluźnić.
Z jednej strony marzysz o tym, by ktoś Cię odciążył.
A z drugiej – nikogo nie dopuszczasz za blisko. Bo nie chcesz się „rozsypać”.
I niestety tak w jednym, jak i w drugim trybie działania, możesz mieć poczucie wykorzystania. Szczególnie jak sobie uświadamiasz, że robisz tak dużo, tak bardzo ponad siły… i po co?
to funkcjonowanie, jako Mistrz Dowożenia może mocno wpływać na Twoją pracę oraz na życiowe interakcje po pracy.
Jesteś w trybie maksymalnej obecności — niekoniecznie czujesz, ale świetnie analizujesz. Szybko składasz w całość to, co mówi klient: łączysz wątki, dostrzegasz wzorce, znajdujesz rozwiązania. Możesz mieć tendencję do przeskakiwania od trudnego tematu do rozwiązania — nie dlatego, że nie chcesz się zatrzymać, ale dlatego, że u Ciebie to działa: idziesz do przodu, nie w tył. Jeśli klient przeżywa silne emocje, możesz mieć trudność z byciem obok — coś w Tobie zaczyna się wtedy spinać. Wolisz konkret, działanie, jasny cel.
Nie zatrzymujesz się na „co czuję po tym spotkaniu” — zatrzymujesz się na „co jeszcze mogłam/mogłem zrobić lepiej”. Czasem włącza się perfekcjonizm, czasem myśl: „czy na pewno dałam/-łem z siebie wszystko?”. Jeśli sesja była trudna emocjonalnie, możesz czuć się „ściśnięta/ściśnięty” i przez chwilę nie chcieć już nic słyszeć ani czuć. Ale potem bierzesz się w garść i wracasz do działania.
Masz dwa tryby:
– albo dalej działasz — coś czytasz, coś przygotowujesz, robisz plany i wdrażasz kolejne rzeczy, lub rzucasz się w wir domowych obowiązków (bo przecież to dla Ciebie ważne);
– albo odpadasz — w zamknięciu, bez kontaktu. Nie odbierasz telefonu. Przewijasz media społecznościowe. Jesz bez kontaktu z jedzeniem. Po prostu Cię nie ma.
Z zewnątrz może to wyglądać jak balans, ale w środku czujesz, że wciąż jesteś pod napięciem.
Miewasz też gorsze. Dużo zależy od tego, na ile czujesz, że masz dostęp do zasobów (np. spokój, wyspanie, regeneracja, zdrowie, odżywienie, przyjaznych i nienarzucających się Ludzi dookoła, poczucie wdzięczności, miłość, kojącą Naturę, zapas czasu i in.).
Jesteś skuteczna/-y jak zawsze, ale z większym spokojem. Masz momenty ciepła, humoru i kontaktu z tym, co naprawdę dla Ciebie ważne. Łatwiej Ci być z Ludźmi bez zbędnych dramatów. Zaczynasz sięgać po rzeczy, które robi się dla siebie, nie tylko dla innych.
Ciało na automacie, a w środku czujesz napięcie nie do zniesienia. Niby robisz, ale z coraz większym poczuciem niesprawiedliwości. Wybuchasz gniewem nad najmniejszą pierdołą. Po wszystkim odcinasz się od świata, mając wszytskiego dosyć.
Możesz dokładnie wiedzieć, czego chcesz.
Możesz mieć listy celów, strategie działania i milion prób za sobą.
Ale Twoje ciało – zanim zdążysz zdecydować – już uruchamia wzorzec przetrwania: działanie, dowożenie, mobilizacja.
To dzieje się automatycznie.
Nie dlatego, że czegoś Ci brakuje.
Tylko dlatego, że Twoje ciało robi to, co zna najlepiej.
Nie wystarczy się zmuszać.
Nie wystarczy być „ogarniętym”.
Nie wystarczy kolejny raz zacisnąć zęby i przetrwać.
Trzeba sięgnąć głębiej – do zapisu, który mówi, że tylko działając, jesteś bezpieczny/-a.
I tam – przez obecność – rozpocząć nową drogę.
Może już pojawił się wewnętrzny głos:
„Znowu wszystko jest na mojej głowie.”
„Nie mam już siły, ale muszę.”
„Jak zawsze – jak nie ja, to nikt.”
„Jestem z tym wszytskim sam/-a i nikt mi nie pomoże, więc MUSZĘ.”
Może to nie pierwszy raz, kiedy z zaciśniętymi zębami idziesz dalej.
Bo przecież nie ma komu. Bo nie możesz zawieść.
Bo nie wypada się zatrzymać.
Może mówisz sobie:
„Muszę się bardziej ogarnąć.”
„Inni też jakoś dają radę i nie płaczą.”
„Nie mogę być taka/-i słaba/-y.”
Ale…
nic nie jest z Tobą nie tak.
Nie jesteś przesadzona/-y.
Nie jesteś histeryczna/-y.
Nie jesteś „za bardzo”.
To nie brak dystansu.
To nie przerost ambicji.
To nie to, że „myślisz, że jesteś centrum wszechświata”.
To Twój organizm, który uczył się od lat, że działanie chroni.
Bo kiedy jesteś w ruchu, jest bezpieczniej.
Bo jak się zatrzymasz w bezruchu – może runąć wszystko.
Więc ciało mobilizuje się szybciej niż Twoje myśli.
Spinają się barki. Zaciska się szczęka. Przyspiesza oddech.
I już jesteś w trybie: ogarniania, ratowania, dowożenia.
Niestety kosztem siebie.
Problem nie w tym, że coś nie działa.
Problem w tym, że to działa zbyt dobrze.
Tylko nie w tym kierunku, w którym pragniesz.
Ale skoro ten mechanizm działa —
to znaczy, że Twoje ciało żyje.
Żyje i walczy.
I kiedy nauczysz się nie popychać go jeszcze mocniej, ale usłyszeć — może być dla Ciebie drogowskazem do głębokiego spokoju, w kórym możesz robić mniej, a osiągać więcej.
W zgodzie ze sobą.
Natura dała Ci dar przetrwania — za wszelką cenę.
By Twoje ciało nie zrezygnowało.
By znalazło sposób, by iść dalej — nawet gdy było zbyt trudno, by czuć.
Natura nie popełnia błędów.
To nie przypadek, że właśnie ta strategia zadziałała.
I że chroniła Cię tak długo, jak musiała.
Oto, co mogło być zasobem w tej strategii:
Poprzez kontrolę dawało Ci siłę i strukturę, gdy świat się walił.
Zamrażało ból — żebyś mógł/mogła iść dalej.
I nie pamiętać.
Odrętwienie chroniło przed zalewem emocji, których nie było gdzie pomieścić.
Dawało siłę, by „dowieźć” sprawy, gdy inni się wycofywali.
„Użeranie się z Ludźmi” było sposobem, by nie dopuścić ich zbyt blisko – gdy bliskość bolała.
Pozwalało poczuć się lepszym/lepszą na tle tych, którzy nie dowozili.
Uczyło Cię, że możesz przeżyć – nawet jeśli nic nie czujesz.
To było mądre. To było biologiczne. To było nieuniknione. To było Twoje.
Już nie jesteś w miejscu, gdzie świat się wali.
Już nie masz trzech lat.
Ani trzech miesięcy.
Teraz możesz:
Ale jeśli zostaniesz w tym stanie zbyt długo…
Twoje ciało – to samo, które Cię chroniło – zacznie za to płacić.
Bo strategia ratunkowa, to biologiczna odpowiedź Natury na krótkoterminowy problem – nie została stworzona na całe życie.
Jeśli pozostaniesz w tym stanie na dłużej – Twoje ciało może zacząć płacić okrutną cenę:
Neurozapalne zmiany w mózgu (mikroglej) – przewlekły stres i przymus działania utrzymują układ nerwowy w stanie alarmowym, osłabiając neuroplastyczność i zdolność regeneracji.
(Cells. 2023; 12(11):1521, PMID:37296782)
Mgła poznawcza, problemy z decyzjami i pamięcią roboczą – ciągłe przełączanie między przymusem działania, a „zamuleniem” zaburza funkcje wykonawcze i osłabia pracę kory przedczołowej.
(Frontiers in Psychology. 2018; 9:1334, PMC5756532)
Zaburzony rytm dobowy i regeneracja – układ nie „wraca do spoczynku”, nawet w nocy. To przekłada się na bezsenność i uczucie zmęczenia pomimo snu.
(Nature Communications. 2023; 14:3774)
Zamrożone napięcie mięśniowe – napięcia gromadzą się w ciele, ale nie znajdują ujścia, co prowadzi do chronicznego bólu karku, żuchwy, brzucha.
Zaburzenia osi jelitowo-mózgowej – ciało pracuje „w trybie zadaniowym”, co upośledza trawienie, odporność i regulację nastroju.
(Psychoneuroendocrinology. 2015; 63:217–229)
Zwiększone ryzyko chorób cywilizacyjnych: nadciśnienia, insulinooporności, stanów zapalnych i autoimmunizacji.
Brak integracji między ciałem a emocjami – reakcje somatyczne pojawiają się bez jasnego źródła, np. bóle serca bez przyczyn medycznych, uczucie „ciała nie do końca swojego”.
📚 Dodatkowe źródła:
Danese & McEwen (2012), Van der Kolk (2014), Kozlowska et al. (2015), Porges (2011)
Uwięzienie w roli osoby, która „zawsze ogarnia” – inni przestają pytać, co u Ciebie, bo widzą tylko Twoje efekty.
Maskowanie samotności sukcesem – w relacjach dominuje wymiana zadań, nie emocji; trudno się zbliżyć.
Izolacja w nadodpowiedzialności – im więcej bierzesz na siebie, tym mniej jesteś w relacjach obecna/y.
Trudność z proszeniem o pomoc – bo „inni mają gorzej” albo „nie wypada zawracać głowy”.
Wycofanie społeczne i alienacja – zamrożenie i dysocjacja osłabiają potrzebę kontaktu i pogłębiają samotność.
(Journal of Affective Disorders. 2022; 319:248–257, PMID: 36584714)
Unikanie bliskości i kontaktów – osoby w przewlekłym zamrożeniu wykazują niższą aktywność w obszarach odpowiedzialnych za odczytywanie sygnałów społecznych.
(Scientific Reports. 2024; 14:3740, s41598-024-53819-1)
Trudność w byciu obecnym z innymi, obniżona zdolność do współodczuwania i wspólnego przeżywania.
Zubożenie życia towarzyskiego – relacje stają się płytkie, funkcjonalne lub nieobecne.
Narastające poczucie, że jesteś niezrozumiana/y – i coraz mniej potrzebna/y w sensie emocjonalnym.
📚 Dodatkowe źródła:
APA (2021), Journal of Affective Disorders. 2022; 319, Lanius et al. (2014)
Styl przywiązania oparty na funkcji, nie obecności – dajesz, wspierasz, „dowożisz relacje” – ale nie umiesz być w nich w pełni.
Trudność w reagowaniu emocjonalnym – gdy ktoś bliski przeżywa coś trudnego, możesz się wycofać lub denerwować, bo „nie działa rozwiązywanie”.
Oziębłość pozorna – wynik braku kontaktu z własnym Ja. Zamiast chłodu jest odłączenie, z którego trudno się wychodzi.
Krytykowanie i ocenianie innych szczególnie w sytuacjach, kiedy nie dowożą, lub robią inaczej, niż oczekujesz. To zazwyczaj nakręca konflikty i zwiększa poziom obciążającego stresu.
Poczucie „jestem z kimś, ale sama/y” – także po stronie partnera.
📚 Dodatkowe źródła:
Mikulincer & Shaver (2016), Liotti & Gilbert (2011), Lanius et al. (2012), Journal of Anxiety Disorders. 2023
Zamrożenie w zadaniowości – działasz efektywnie, ale bez kontaktu z sensem. Praca staje się checklistą.
Perfekcjonizm maskujący wypalenie – wysoka jakość działań ukrywa niski poziom energii i wysycenie.
Brak odpoczynku psychicznego nawet poza pracą – ciało nadal trzyma napięcie, myśli nadal przetwarzają listę „to-do”.
Odrzucenie twórczości i marzeń – „nie teraz”, „najpierw ogarnę inne rzeczy” – aż przestajesz mieć z nimi kontakt.
Rezygnacja z awansu, zmiany lub ekspozycji – nie z braku kompetencji, ale z braku połączenia z żywą energią działania.
📚 Dodatkowe źródła:
McFarlane (2010), Nijenhuis et al. (2002), APA (2020), Nature Communications. 2023
To czerwona lampka ostrzegawcza – i dobrze, że widzisz ją teraz. Bo wciąż możesz podjąć kroki, które zatrzymają ten proces i pomogą Ci wrócić do siebie. Aby z obecnego trybu działania przejść do spokojnej i pełnej mocy obecności – tej, która naprawdę wspiera Twoje zdrowie i dobrostan – możesz zacząć od trzech prostych kroków:
Zatrzymaj się choć raz dziennie na 3 minuty - świadomie, choć bez celu i działania. W odpoczynku.
Zacznij rozpoznawać momenty, gdy działasz „na napięciu” zamiast na wewnętrznym wyborze.
Zauważ, że Twoja wartość nie zależy od tego, ile dziś zrobiłaś/zrobiłeś.
W mailach powiem Ci o tym więcej i pokażę, co możesz zrobić, aby wyjść z biologicznego trybu przetrwania.
Wciąż masz wpływ.
Wciąż możesz wybrać siebie.
Zacząć od ciała.
Od obecności.
Od małego kroku – który tym razem nie będzie kolejnym wyciskiem,
ale powrotem.
Do Ciebie.
Natura zrobiła wszystko, żeby Cię ochronić. Dała Ci bezpieczne mechanizmy: zamrożenie, wycofanie, odcięcie, ale także nadaktywację i mobilizację za wszelką cenę – żebyś przetrwał/a to, co było nie do udźwignięcia.
Dała Ci też naturalną drogę do wychodzenia z tego stanu i wejścia w życie – z uśmiechem, spokojem, bezpiecznie, a jednocześnie pięknie i uskrzydlająco.
Dziś jesteś w miejscu, w którym możesz zdecydować, że nie chcesz już tylko przetrwać.
Chcesz żyć.
Nie potrzebujesz walczyć z ciałem, zmuszać się do działania, udowadniać, że jesteś „wystarczająco ogarnięty/a”.
Potrzebujesz tylko jednego: Zacząć współgrać z własną biologią.
Możesz poznać biologiczne prawidła i nauczyć się je wykorzystywać tak, by odzyskać swoje życie – takie, jakie chcesz, aby było.
Nie jesteś sam/a. Stan, który u Ciebie dominuje ma biologiczne przyczyny. Ale też biologiczne rozwiązania.
Właśnie temu służy warsztat „Od Wahania Do Działania”:
Nie musisz być gotowy/a na 150%. Wystarczy, że chcesz.
Jeśli to wszystko, co przeczytałeś/aś, rezonuje – to nie przypadek.
To ciało rozpoznaje, że jest gotowe.
To Ty – po cichu, w środku – zaczynasz czuć, że coś w Tobie woła o więcej.
Bo Twoje ciało nie jest przeszkodą – jest kompasem.
Na warsztacie pokażę Ci, jak przestać czuć, że utknęłaś/-ąłeś w biologicznym trybie przetrwania– i krok po kroku wrócić do siebie.
Jeśli jeszcze się nie znamy, to ja jestem czyżyk (w papierach wciąż Monika Czyżewska) i od 2000 roku prowadzę Ludzi, takich jak Ty, do ich Zdrowej Pełni – czyli miejsca, w sobie i w świecie, gdzie mogą powiedzieć:
TAK. Żyję życiem, które kocham. W którym kocham. I które naprawdę ma znaczenie.
Pracując na bardzo głębokim poziomie pamięci komórkowej, od lat zauważam, że obecność jest kluczowym warunkiem samozdrowienia – ze wszelkich traum i obciążeń.
Jest też warunkiem fizjologicznej regeneracji.
Zauważam też, że dla wielu Ludzi obecność jest jednym z najtrudniejszych kroków do siebie – właśnie przez biologiczne strategie układu nerwowego i mechanizmy obronne, które tak długo pełniły swoją rolę.
Ten quiz powstał, by pomóc Ci zauważyć, w jakim miejscu jesteś dziś.
I na ile obecność jest dla Ciebie naturalna, wspierająca Twój rozwój, zdrowie i dobrostan.
Ale ten quiz nie powstał po to, by Cię sklasyfikować.
Powstał, by Ci pokazać, że z tym, co czujesz — wszystko z Tobą w porządku.
I że to, jak reaguje Twoje ciało, nie jest błędem. To biologia. To mądra odpowiedź na to, co było.
Jeśli jesteś gotowa/-wy spojrzeć na siebie z większą uważnością i zacząć działać inaczej — jesteś dokładnie tam, gdzie trzeba.
Na warsztacie „Od Wahania do Działania” spotykamy się w obecności — nie po to, by się „naprawiać”,
ale by wrócić do kontaktu ze swoją naturalną mocą.