Twoje ciało zna, czym jest spokój – nie ten wymuszony, tylko ten prawdziwy.
Jak stado lwów w odpoczynku: obecne, zakorzenione, uważne. Nie musisz udowadniać swojej siły. Ona po prostu w Tobie jest.
że jesteś spokojna/-ny. Obecna/-ny. Uważna/-ny.
Ludzie czują się przy Tobie bezpiecznie – jakby mogli trochę opaść, odetchnąć, wrócić do siebie.
W środku nie pędzisz. Ale też nie znikasz.
Po prostu jesteś – z tym, co się pojawia.
Znasz swój rytm. Wiesz, co czujesz. Rozpoznajesz moment, w którym ciało potrzebuje się cofnąć – i moment, w którym może otworzyć się znowu.
Nie jesteś idealna/-ny. Jesteś świadoma/-my.
I to robi różnicę.
Różnie w zależności od sfery życia — ale generalnie możesz zauważyć pewne tendencje i charakterystyczne rysy w tym, jak przeżywasz emocje, myśli, reakcje z ciała, a nawet objawy zdrowotne…
Twoje emocje mają miejsce. Nie musisz ich tłumić ani zalewać.
Czujesz je wtedy, gdy się pojawiają – bez opóźnień, bez wybuchów, bez wstydu.
Bywa, że emocja przychodzi mocniej. Ale już jej nie unikasz.
Zamiast spychać ją w ciało albo wyrzucać na innych – zatrzymujesz się, oddychasz, słuchasz.
Wiesz, że uczucia nie są zagrożeniem. Są informacją.
I nawet jeśli nie zawsze jest lekko – wiesz, że możesz przez to przejść. Bo nie jesteś sama – masz siebie.
Twoje myśli mają przestrzeń. Nie przelatują jak stado ptaków w panice, nie zapętlają się bez końca.
Pojawiają się, odpływają. Możesz się im przyglądać – bez tego, żeby Cię wciągały.
Znasz różnicę między analizą a intuicją. Umiesz zatrzymać się w pół zdania, jeśli czujesz, że coś w Tobie nie jest gotowe.
Nie musisz już wiedzieć „na pewno” – wystarczy, że coś w Tobie mówi: to jest dobre. Albo: to nie moje.
Nie chodzi o to, że myślisz zawsze klarownie.
Ale kiedy coś się zaciemnia – nie wpadasz w panikę. Po prostu dajesz sobie więcej ciszy.
Twoje ciało nie bije już na alarm.
Nie musi.
Słyszysz jego sygnały zanim staną się krzykiem. A ono czuje, że jesteś z nim – więc nie musi się bronić.
Czasem coś się napina, coś zadrży, coś zwolni. Ale nie ucinasz tego.
Nie wpadasz od razu w analizę. Po prostu słuchasz.
Oddychasz. Kładziesz dłoń. Robisz miejsce.
Ciało nie musi już niczego udowadniać – ani Tobie, ani światu.
I nawet jeśli nie zawsze czujesz się „dobrze” – czujesz, że jesteś w kontakcie.
A to zmienia wszystko.
Twoje ciało nie musi już krzyczeć, żebyś się nim zaopiekował/-a.
Nie musi chorować, żeby zatrzymać Cię na chwilę.
Zaczęło ufać, że je słyszysz – nawet, gdy mówi cicho.
Bywa, że coś Cię kłuje, napina, boli. Ale to już nie budzi paniki.
Bo ciało nie jest dla Ciebie zagadką, tylko partnerem.
Nie zagraża Ci, kiedy się odzywa. I nie musisz go uciszać.
Regenerujesz się inaczej. Głębiej. Mądrzej.
Nie przez sen na granicy wyczerpania – tylko przez rytm, który służy.
Twoje ciało nie zawsze jest „idealnie zdrowe”. Ale coraz częściej czujesz, że jest Twoim domem i że w pełni w nim mieszkasz.
Zaczynasz dzień bez pośpiechu. Nie dlatego, że wszystko masz pod kontrolą — ale dlatego, że czujesz, kiedy naprawdę trzeba ruszyć.
Znasz różnicę między „nie chce mi się” a „potrzebuję jeszcze chwilę poleżeć”.
Robisz sobie kawę, bo masz na nią ochotę — nie po to, żeby się obudzić na siłę.
Jesz, gdy czujesz głód. I potrafisz zrezygnować, zanim czujesz przesyt.
Nie liczysz kalorii. Liczysz sygnały ciała.
W pracy bywasz skuteczna/-ny — ale to nie dlatego, że pchasz się przez zmęczenie.
Tylko dlatego, że rozpoznajesz momenty przepływu i potrafisz za nimi pójść.
Zaczynasz coś i kończysz. A kiedy się rozpraszasz — wracasz bez oceny.
Ludzie czują Twoją obecność. Nie musisz mówić dużo.
Czasem wystarczy jedno spojrzenie, jedno pytanie, jedno westchnięcie — i coś się zmienia w polu.
Nie dlatego, że chcesz wpływać. Tylko dlatego, że jesteś obecna/-ny.
Wieczorem nie musisz się wyłączać z życia, żeby odpocząć.
Nie potrzebujesz serialu, dramatu ani trzeciej paczki przekąsek.
Czasem jesteś w ciszy. Czasem w tańcu. Czasem w rozmowie.
Ale robisz to, co naprawdę Cię karmi.
Twoje ciało nie jest perfekcyjne. Ale jest czujące, zharmonizowane i bliskie.
Nie musisz się od niego odcinać. I nie musisz go cały czas „naprawiać”.
Po prostu w nim jesteś.
To nie znaczy, że życie stało się bajką.
Wciąż zdarzają się trudne rzeczy. Czasem dużo.
Ale teraz potrafisz się do nich stawić. Naturalnie wchodzisz w tryb „robię”. Czsem naturalnie wchodzisz w konfrontację. Potrafisz działać — nawet szybko, nawet intensywnie.
A potem wrócasz. Do siebie. Do spokoju. Do odpoczynku, który nie musi być ucieczką.
Bo Twoje ciało już wie, że może żyć — nie tylko trwać, by przetrwać.
to funkcjonowanie, jako Przytomny Nawigator może dawać dużo korzyści nie tylko Tobie, ale także Ludziom, z którymi pracujesz.
Dzięki Twojej obecności Klient / Pacjent szybciej osiąga wgląd i poczucie bezpieczeństwa.
Nie przeskakujesz z biegu w głęboki kontakt.
Zanim usiądziesz z drugą osobą, zatrzymujesz się naprawdę — czasem z kubkiem herbaty, czasem z zamkniętymi oczami.
Nie próbujesz się „zebrać do pracy” — tylko sprawdzasz, czy jesteś już ze sobą.
Nie poprawiasz nastroju, nie napędzasz się analizą. Raczej sprawdzasz, gdzie dzisiaj kończysz się Ty, a zaczyna przestrzeń na drugiego Człowieka.
Nie próbujesz ratować.
Słuchasz — uchem, serce, ciałem, obecnością.
Nie prowadzisz za mocno, ale też nie gubisz rytmu.
Potrafisz wejść głęboko — i zatrzymać się, zanim druga osoba zacznie tonąć.
Nie przerywasz ciszy. Nie spieszysz się z pytaniem.
Twoje ciało wyczuwa, czy to moment na kontakt, prowadzenie, czy na trzymanie przestrzeni.
Nie analizujesz w głowie wszystkiego jeszcze raz.
Czasem zapisujesz jedno zdanie, które w Tobie zostało — a czasem po prostu wypuszczasz oddech.
Nie szukasz „czy zrobiłam dość?”.
Zamiast tego pytasz siebie: czy byłam naprawdę obecna?
I kiedy czujesz, że tak — potrafisz na tym zakończyć. Bez napięcia. Bez przeciągnięcia.
Potrafisz też się sobą zająć i dać sobie czas na przeprocesowanie, dokończenie lub samozdrowienie tego, co sesja Klienta uruchomiła w Tobie.
Nie potrzebujesz zniknąć ze świata.
Potrafisz być z bliskimi — nie tracąc siebie. Bliski kontakt Cię cieszy i dopełnia.
Nie dźwigasz historii innych w ciele.
Zamiast „muszę się zresetować; wyłączyć” czujesz raczej: „mogę odpocząć”.
Nie zawsze to jest idealne.
Ale kiedy coś w Tobie się poruszy – potrafisz to zauważyć i zająć się tym zanim wycieknie na innych.
Choc miewasz też gorsze. Dużo zależy od tego, na ile czujesz, że masz dostęp do zasobów (np. spokój, wyspanie, regeneracja, zdrowie, odżywienie, przyjaznych Ludzi dookoła, poczucie wdzięczności, miłość, kojącą Naturę, zapas czasu i in.).
Czujesz, że jesteś na miejscu – w sobie, w relacji, w chwili. Twoje ciało nie przyspiesza bez potrzeby, nie zamiera bez ostrzeżenia. Widzisz wyraźnie, co jest Twoje, a co nie. Nie musisz się chronić, żeby być blisko. Twoje decyzje płyną z wnętrza – nawet jeśli są szybkie, nie są impulsywne. Wiesz, kiedy coś się domyka. I wiesz, kiedy zostawić przestrzeń.
Zaczynasz działać „na miękko” – ale już nie z obecności, tylko z automatu. Robisz rzeczy, które są dobre… tylko że Ciebie w nich nie ma. Pojawia się lekka mgła. Tracisz wyczucie rytmu – jesteś krok przed albo pół kroku za. Nie wpadasz w chaos, ale czujesz, że coś się rozsuwa. I zanim zdążysz się pogubić, ciało daje Ci znać: „Zatrzymaj się. Zrób miejsce. Wróć do siebie.”
W obecnym świecie zdecydowana większość Ludzi — od dziecka — uczy się działać w rozłączeniu. Nieobecni rodzice, system, który wymaga, ciało, które trzeba ujarzmić. To trochę jak siąść do gry i patrzeć na karty, które rozdało Ci życie — z poczuciem, że tej partii nie da się wygrać.
Tylko nieliczni trafiają od razu na rozdanie, które daje spokój, kontakt, regulację. Większość karty musi sobie dobrać/podmienić samemu — krok po kroku. A to wymaga odwagi, wytrwałości i gotowości, by patrzeć prawdzie w oczy.
Skoro tu jesteś — to pewnie spora droga już za Tobą. Może był na niej chaos, lęk, rozpad. Może ciało dało Ci znać chorobą, napięciem, bólem. Może to były długie poszukiwania — terapii, metody, ścieżki — zanim cokolwiek zaczęło się porządkować. Może nie było jednego momentu przełomu — tylko setki małych decyzji. Zostać z emocją. Nie udawać. Dać sobie czas. Zamiast kolejnej strategii — wybrać obecność. Zamiast szybkiej zmiany — wybrać miękkość wobec siebie.
Dziś nie jesteś „ideałem”. Po prostu jesteś. A to zmienia wszystko.
To działa, bo:
Czujesz swoje ciało i rozumiesz, co próbuje Ci powiedzieć.
Zauważasz napięcie, zanim przejmie kontrolę nad Twoimi reakcjami.
Twoje decyzje płyną z wewnętrznej spójności, a nie z przymusu czy lęku.
Twój układ nerwowy reaguje, a potem naturalnie wraca do równowagi.
Masz dostęp do emocji, ale one Cię nie zalewają ani nie odcinają.
Relacje stają się bardziej prawdziwe, a jednocześnie mniej obciążające.
W bliskości potrafisz zostać sobą — bez udowadniania, napinania i znikania.
To nie jest już droga, którą musisz przetrwać.
To jest przestrzeń, z której możesz świadomie wybierać.
Nie po to, by udowodnić, że „już ogarniasz” — ale po to, by dzielić się tym, co w Tobie najpełniejsze.
W Twoim ciele zakorzeniła się już harmonia, której wielu dopiero szuka.
Nie musisz się spinać, by pomagać innym — ale możesz działać tak, by ta pomoc była naprawdę obecna.
Inni Ludzie i tak szukają Twojego towarzysta – jest dla nich orzeźwiające i kojące jednocześnie. Możesz teraz pogłębiać swoją obecność, by stawała się jeszcze bardziej wspierająca – i jeszcze bardziej "zaraźliwa" dla innych.
Zauważ momenty, gdy jesteś naprawdę osadzona/-ny – i zakotwicz je w ciele.
Pod koniec dnia zapytaj siebie: „na ile dziś byłem/-łam w pełni obecna/-ny?”
W relacjach – daj sobie więcej "oddechu" i przestrzeni. Zwolnij, nie by prowadzić, ale by słuchać całym/-łą sobą.
W mailach powiem Ci o tym więcej i pokażę, co możesz zrobić, aby jeszcze pełniej korzystać z obecności i jej dobrodziejstw.
Jeśli czujesz, że chcesz jeszcze głębiej doświadczać obecności na co dzień..
lub chcesz móc docelowo pracować z innymi tak, by też mogli być w większym, prawdziwszym kontakcie ze sobą,
to zapraszam Cię na warsztat „Od Wahania do Działania”.
Doświadczysz na nim czucia i obecności:
nie przez strategię, czy zewnętrzne triki, ale przez kontakt ze sobą.
Nie przez kontrolę, tylko przez zakorzenienie.
Nie przez radę, tylko przez harmonię, której ciało naturalnie pragnie.
To nie jest koniec Twojej drogi.
To jej nowa jakość.
I może być darem — dla tych, którzy wciąż szukają kierunku.
Możliwe, że to, co czytasz, nie jest już o Tobie — bo Twoje ciało zna drogę,
a Ty czujesz, że jesteś na swoim miejscu.
Ale może są wokół Ciebie osoby, które wciąż szukają.
Które jeszcze nie wiedzą, że można inaczej.
Warsztat „Od Wahania Do Działania” to przestrzeń, która daje im to, czego nie daje analiza: doświadczenie obecności w ciele. I prowadzenie, które nie przymusza — tylko pokazuje drogę.
A jeśli chcesz pomagać innym nie przez strategie, ale przez to, jak sam/-a jesteś,
jeśli chcesz uczyć się prowadzenia przez obecność, a nie przez napięcie –
to ta ścieżka może stać się Twoim kolejnym krokiem.
Bo Twoja obecność może być kompasem.
Na warsztacie pokażę Ci, jak możesz pogłębić na co dzień czucie bezpieczeństwa, harmonii, równowagii i spokoju.
Jeśli jeszcze się nie znamy, to ja jestem czyżyk (w papierach wciąż Monika Czyżewska) i od 2000 roku prowadzę Ludzi, takich jak Ty, do ich Zdrowej Pełni – czyli miejsca, w sobie i w świecie, gdzie mogą powiedzieć:
TAK. Żyję życiem, które kocham. W którym kocham. I które naprawdę ma znaczenie.
Pracując na bardzo głębokim poziomie pamięci komórkowej, od lat zauważam, że obecność jest kluczowym warunkiem samozdrowienia – ze wszelkich traum i obciążeń.
Jest też warunkiem fizjologicznej regeneracji.
Zauważam też, że dla wielu Ludzi obecność jest jednym z najtrudniejszych kroków do siebie – właśnie przez biologiczne strategie układu nerwowego i mechanizmy obronne, które tak długo pełniły swoją rolę.
Ten quiz powstał, by pomóc Ci zauważyć, w jakim miejscu jesteś dziś.
I na ile obecność jest dla Ciebie naturalna, wspierająca Twój rozwój, zdrowie i dobrostan.
Ale ten quiz nie powstał po to, by Cię sklasyfikować.
Powstał, by Ci pokazać, że z tym, co czujesz — wszystko z Tobą w porządku.
I że to, jak reaguje Twoje ciało, nie jest błędem. To biologia. To mądra odpowiedź na to, co było.
Jeśli jesteś gotowa/-wy spojrzeć na siebie z większą uważnością i zacząć działać inaczej — jesteś dokładnie tam, gdzie trzeba.
Na warsztacie „Od Wahania do Działania” spotykamy się w obecności — nie po to, by się „naprawiać”,
ale by wrócić do kontaktu ze swoją naturalną mocą.