Wybierz program transformacyjny realizowany 1×1 z czyżykiem, który na teraz da Ci najwięcej korzyści.
Uwolnij się od traum i obciążeń, by na co dzień cieszyć się spokojem i radością. Poczuj, że szczęście jest w Tobie.
Zbuduj zdrowy związek wolny od toksyki; oparty na szacunku, miłości, wzajemnym zrozumieniu i wspólnych celach.
Zmień swoją ekspertyzę w dochodowy biznes. Podziel się ze Światem tym, na czym się znasz i świetnie na tym zarabiaj. Robiąc mniej osiagaj więcej.
Wypełniasz szczegółowy kwestionariusz aplikacyjny, a następnie – podczas spotkania online 1×1 z czyżykiem – odkrywasz, jaka dokładnie zmiana jest Ci potrzebna. Poznajesz swoje motywy i strategie, a także obciążenia pamięci komórkowej blokujące pełnię Twojego potencjału (nawet jeśli do tej pory były ukryte.
Omawiasz z czyżykiem Twój indywidualny plan działania. Wiesz, w jakim miejscu się znajdujesz i jakie kroki (oraz w jakiej kolejności) potrzebujesz podjąć, byś osiągnęła to, co chcesz. Dzięki temu masz świadomość, jakie działania (w swoim wnętrzu i zewnętrzu) potrzebujesz podjąć oraz KIM potrzebujesz się stać, aby Twoja zmiana była możliwa.
Realizujesz swój plan w spotkaniach 1×1 z czyżykiem. Ograniczające przekonania… traumy, które wiązały Cię w miejscu… trudne emocje, które Cię zalewały… już Ci nie towarzyszą. Jesteś od nich wolna! Czujesz się lżejsza. Zaczynasz rozkwitać 🙂 W obszarze, który zmieniasz, jesteś coraz szczęśliwsza i spełniona 🙂
Pomiędzy sesjami wdrażasz plan zewnętrznych działań i śledzisz zmiany, które naturalnie następują w Twoim codziennym życiu. Skupiasz się zarówno na zmianach bezpośrednio w tych obszarach życia, które uwalniałaś, jak i na poprawie, jaką zauważasz także w innych kwestiach. Cieszysz się coraz szerszymi efektami Twojej transformacji 😀
Wypełniasz szczegółowy kwestionariusz aplikacyjny, a następnie – podczas spotkania online 1×1 z czyżykiem – odkrywasz, jaka dokładnie zmiana jest Ci potrzebna. Poznajesz swoje motywy i strategie, a także obciążenia pamięci komórkowej blokujące pełnię Twojego potencjału (nawet jeśli do tej pory były ukryte.
Omawiasz z czyżykiem Twój indywidualny plan działania. Wiesz, w jakim miejscu się znajdujesz i jakie kroki (oraz w jakiej kolejności) potrzebujesz podjąć, byś osiągnęła to, co chcesz. Dzięki temu masz świadomość, jakie działania (w swoim wnętrzu i zewnętrzu) potrzebujesz podjąć oraz KIM potrzebujesz się stać, aby Twoja zmiana była możliwa.
Realizujesz swój plan w spotkaniach 1×1 z czyżykiem. Ograniczające przekonania… traumy, które wiązały Cię w miejscu… trudne emocje, które Cię zalewały… już Ci nie towarzyszą. Jesteś od nich wolna! Czujesz się lżejsza. Zaczynasz rozkwitać 🙂 W obszarze, który zmieniasz, jesteś coraz szczęśliwsza i spełniona 🙂
Pomiędzy sesjami wdrażasz plan zewnętrznych działań i śledzisz zmiany, które naturalnie następują w Twoim codziennym życiu. Skupiasz się zarówno na zmianach bezpośrednio w tych obszarach życia, które uwalniałaś, jak i na poprawie, jaką zauważasz także w innych kwestiach. Cieszysz się coraz szerszymi efektami Twojej transformacji 😀
Kiedy pomagasz innym i intensywnie (mentalnie, emocjonalnie i intelektulalnie) pracujesz z Ludźmi, to potrzebujesz być w swoich najlepszych zasobach… A nawet wówczas Twoja praca bywa ogromnie wymagająca i niestety czasem nie starcza Ci zasobów tam, gdzie są najważniejsze – dla Ciebie i dla Twoich Bliskich.
Do tego Ludzie dookoła myślą, że kto, jak kto, ale Ty powinnaś mieć siebie, związek, rodzinę i relacje poukładane. W końcu masz wiedzę i umiejętności! W końcu jak to tak, żeby szefc bez butów chodził? Powinnaś być wzorem!
I tylko Ty wiesz, ile wysiłku i samozaparcia kosztowała Cię praca nad sobą. Tylko Ty wiesz, ile przepłakałaś, żeby być w tym miejscu, w którym jesteś teraz. A życie i tak co jakiś czas pokazuje Ci, że to wciąż za mało… Że wciąż się zdarza, że w najważniejszych dla Ciebie obszarach życia, brakuje Ci zasobów i zachowujesz się w sposób, przez który nie masz odwagi stanąć przed lustrem. Że wciąż wiesz, że dla Ciebie jest możliwe WIĘCEJ.
A przecież wciąż się rozwijasz i nad sobą pracujesz…
Jeśli mimo rozwoju (czasem wieloletniego) poniższe opisy mówią o Tobie, to oznacza to jedynie, że metody rozwojowe lub terapeutyczne, których używałaś do tej pory, dały radę zaprowadzić Cię do obecnego miejsca, ale nie dosięgają głębiej…
W takiej sytuacji potrzebujesz sięgnąć po narzędzia Zdrowej Pełni i prowadzenie czyżyka. Potrzebujesz tym razem namierzyć zapisy traum, obciążeń i blokad bardzo głęboko w Twojej pamięci komórkowej. Czas najwyższy skutecznie się od nich uwolnić i cieszyć się zasobami tam, gdzie są Ci najbardziej potrzebne. Bądź żywym dowodem na to, że żyjesz życiem, które w pełni kochasz.
Jeśli, mimo pracy nad sobą, zauważasz, że to właśnie w relacjach pojawiają się sytuacje, które naciskają wszystkie Twoje guziki i trigerują, jak nic innego do tej pory… to jesteś w dobrym miejscu.
Pozwól sobie skorzystać z dobrodziejstw narzędzi Zdrowej Pełni. Sięgnij dzięki nim do głębokich treści zapisanych w Twojej pamięci komórkowej, do których żadna z dotychczasowych ścieżek rozwojowych nie była w stanie Cię zaprowadzić. Uwolnij się od obciążeń, jakie w swojej pamięci komórkowej nosisz i doświadczaj rozkwitu swoich relacji. Bądź żywym dowodem na to, że żyjesz życiem, w którym kochasz.
Ustaw swój pomocowy biznes tak, by łatwo dla Ciebie zarabiał, gdy Ty robisz to, co kochasz, pracujesz w oparciu o wysokie stawki, Klienci szukają Ciebie i wciąż masz mnóstwo czasu na swoje pasje i życie. Pracuj i pomagaj innym ze spójnym z Tobą i głębokim poczuciem sensu oraz tego, że Twoje działania MAJĄ ZNACZENIE.
Sprawdź, na ile odnajdujesz się w poniższych opisach… Jeśli widzisz w nich siebie, wówczas rozwiązanie „Z Impetem w Prywatną Praktykę” może na zawsze zmienić Twoje życie dając Ci solidne finansowe fundamenty, wolność czasu, przestrzeń na życiowe pasje i życie pełną piersią. Bądź żywym dowodem na to, że żyjesz życiem, które ma znaczenie.
Czwartek 14 listopada 2019, 5:00 rano.
Jadę na spotkanie wyzwania, które wywołuje we mnie emocje, ale nie jest to strach ani lęk, raczej ciekawość, jak będę reagować.
Wysiadam na lotnisku w Bolonii i biorę taksówkę. Zbliżam się do miejsca przeznaczenia i nadal nie czuję nic. Może jestem już całkiem wyprana z emocji i straciłam te zdolności? No nic, na lotnisku podchodzę od razu do bramek i szybciutko załatwiłam check-in. Mam ponad godzinę czasu, więc z ogromną ciekawością przyglądałam się swoim reakcjom.
Widzę lądujący samolot, ale nadal nic nie czuję. Podoba mi się to coraz bardziej. Może nie będzie już żadnych problemów przez cały lot? Ogłaszają otwarcie bramek… Robi mi się słabo i serduszko usiłuje walnąć mocniej, ale mu nie wychodzi. Przeszło.
Check-in zrobiony i idę do wyjścia na płytę. Czuję się dobrze i spokojnie. Maszeruję do tylnego wejścia, bo tym razem kupiłam miejsce z tyłu i na przejściu. Siadam wygodnie i wciąż jestem spokojna. Kurcze! To jest mega! Siedzę w samolocie! Ruszamy…
Jest OK. Dojechaliśmy do miejsca startu i ruszamy. Żywy ogień zalewa mi żyły. Czuję, jak krew odpływa mi z twarzy. „Wiola! Zobacz, ci wszyscy ludzie są na pokładzie, tak samo jak ty.” Nie pomaga nic a nic. Zamykam oczy i opróżniam głowę ze wszelkich myśli. Krew stygnie, wraca na swoje miejsce i wraca spokój.
To był najspokojniejszy lot w moim życiu i najszybszy. Wylądowaliśmy o 30 minut wcześniej, bo wiatr nas prowadził.
3 lutego niefortunne lądowanie uziemiło mnie skutecznie i byłam pewna, że na ewent pojadę pociągiem do Polski i nigdy więcej nie wsiądę do samolotu.
Wystarczyły 2 miesiące pracy z Moniką i nie tylko wyrzuciła wszelkie traumy z mojego życia, ale wysprzątała go totalnie, robiąc miejsce na nowe, dobre rzeczy.
Monika nie uzależnia od siebie ludzi, daje wsparcie i narzędzia. Co ja mówię, górę narzędzi do samodzielnego sprzątania życia.
Praca z dobrym psychologiem przyspiesza i ułatwia wszystko, ale to musi być naprawdę dobry psycholog, a Monika warta jest każdej ceny. Ja mogę teraz skupić się na pracy, która teraz jeszcze bardziej mnie cieszy.
I to nie jest zwykły psycholog tylko. Sesje z nią otwierają drzwi do nieprawdopodobnych, pozytywnych niespodzianek.
To taka moja reklama dzisiaj. Bo dzięki Monice mogłam bezstresowo przylecieć do Polski na ewent i wrócić na pełne obroty, bo niemożliwość przemieszczania się, była dla mnie potężną blokadą.
Więc jeśli ktoś ma potrzebę naprawienia pewnych aspektów swojego życia, szczerze polecam Monikę.
Dzięki wielkie Monika. Za kilka dni wracam do Włoch
Będę tu czekać na Ciebie
gdzie dusza się z sercem spotyka
gdzie łza nawozi doliny
gdzie radość świeci w promykach
gdzie święte są kamień i drzewo
święte są ciało i ziemia
gdzie wiatr przygrywa melodie
a szum jego wszystko zmienia
gdzie serce wychodzi do serca
gdzie dłoń ku dłoni podąża
gdzie miłość bujnie rozkwita
przy słońcu i w świetle miesiąca
gdzie dusza wygląda oczami
gdzie Człowiek wierzy w Człowieka
gdzie bajki się snują nocami
tutaj na Ciebie poczekam
może się zdarzyć, że w Twojej indywidualnej sytuacji będziesz potrzebować:
Jeśli podczas spotkania strategiczno-rozpoznawczego z czyżykiem, okaże się, że te działania są dla Ciebie ważne i Tobie potrzebne, to zakres Twojego 3-miesięcznego pakietu (i jego cena) mogą się zmienić.
Ustalisz to wówczas indywidualnie z czyżykiem.
Stres i ogromna odpowiedzialność są wpisane w moje codzienne funkcjonowanie. Podejmuję decyzje, od których zależą życia Ludzi. Każda moja decyzja to także ogromne pieniądze. Nic dziwnego, że ryzyko, stres i odpowiedzialność, to mój chleb powszedni. Niewiele jednak osób to rozumie…
Im dalej jestem w tej drodze, tym bardziej samotna jestem. Na nikim tak naprawdę nie mogę polegać i jestem zdana sama na siebie. Ludzie, którzy mnie otaczają, ode mnie zależą, ale też na każdym kroku mnie oceniają. Niektórzy tylko czekają, aż powinie mi się noga. Są tacy, którzy by się nawet z tego ucieszyli. Nie mogę sobie na to pozwolić. Przed innymi muszę trzymać fason – muszą być przekonani, że jestem najlepsza w tym, co robię; że jestem najlepszym wyborem…
Nie mogę okazać słabości. Muszę na co dzień walczyć. Muszę być twarda. I taka jestem. Świetnie mi to wychodzi i w biznesie się nie tylko sprawdza, ale też opłaca. Niestety w życiu prywatnym skazuje mnie to na jeszcze większą samotność i niezrozumienie. Nie ma znaczenia, czy z kimś jestem, czy nie, bo prywatnie i tak jestem sama…
Wiem, że mam duży potencjał. Mogłabym odnieść sukces i dużo dobrego zrobić… Ale cały czas nie mogę wyjść poza myśli i planowanie :( Boję się popełnić jakikolwiek błąd. Planuję ponad miarę i zanim zacznę działać, to muszę być na wszystko przygotowana. Muszę znać odpowiedzi na wszystkie potencjalne pytania. To mnie zatrzymuje w miejscu.
Innym mówię, że jestem perfekcjonistką, ale prawda jest taka, że po prostu utknęłam. Zazdroszczę tym, którzy potrafią iść na żywioł. Też bym tak chciała! Niestety już widzę, co się stanie, gdybym się odważyła… Wówczas byłoby widać czarno na białym, że nie pasuję do innych. Ludzie by w końcu się na mnie poznali… Już słyszę, jakby sobie wówczas na mnie używali… więc siedzę, jak mysz pod miotłą i nie ryzykuję.
Jednak cokolwiek zrobię (lub czegokolwiek nie zrobię) cały czas towarzyszy mi poczucie, że odstaję od reszty. Ludzie obserwują, że jestem inna i nie akceptują mnie takiej. Nawet jeśli na zewnątrz nie widać różnicy… nawet jeśli ktoś mnie poklepie po ramieniu i powie „nie przesadzaj; zupełnie nie wiem, o czym mówisz”, to ja i tak wiem… Wiem, co Ludzie myślą i mówią za moimi plecami. Przez to muszę starać się o wiele bardziej niż inni, żeby mnie zaakceptowano. Muszę dawać z siebie wszystko, żeby moja praca się spodobała; żeby zyskała uznanie. A nie jest łatwo!
Od długiego czasu się rozwijam i nad sobą pracuję… mam jednak poczucie, że to jakaś karkołomna ścieżka. Jasne, że widzę zmiany. Dużo też ze sobą robię, aby te zmiany były.
Doświadczyłam wielu pięknych momentów w tej mojej wędrówce i jestem za nie wdzięczna. Jednak przeszkadza mi, że za każdym razem, jak czuję przełom… jak doświadczam prawdziwej zmiany… jak robię dwa duże kroki do przodu i oddycham pełną piersią, to zaraz robię cztery do tyłu i znowu ląduję na czterech literach.
Taka huśtawka ciągnie się od kiedy pamiętam. Jakby mnie coś trzymało. Jakby coś nie chciało mnie puścić. Jakby coś celowo podcinało mi skrzydła. Najwyższy czas się od tego uwolnić, bo inaczej nigdy nie wypłynę na naprawdę szerokie wody!
Logicznie wiem, że mam sporo do zaoferowania sobie, innym i Światu. Wiem, że jestem inteligentna. Wiem, że potrafię być atrakcyjna. Wiem, że jestem wystarczająca. Wiem, że mogę odnieść sukces…
Jak się postaram, to nawet znajduję w swoim życiu szereg dowodów na to wszystko. Ba, nawet jak się nie staram, to mam w swoim otoczeniu Ludzi, którzy mi zazdroszczą i mówią o mnie w superlatywach!
Tym bardziej wkurzający jest ten upierdliwy głos w głowie, który wie, co i jak podszepnąć, żeby mi aż w pięty poszło :(
Najgorsze jest to, że jak nie uważam i w porę tego nie wychwycę, to rzeczywiście czuję się gorsza, głupia, niewystarczająca, niegodna kochania i niezasługująca na pełnię sukcesu. W takich chwilach, kiedy słyszę czyżykowe: „żyj życiem, które kochasz, w którym kochasz i które naprawdę ma znaczenie” zwyczajnie nie wierzę, że to jest dla mnie możliwe.
Jeszcze gorsze jest to, że jeśli w porę siebie w tych negatywach nie zatrzymam, to ani się nie spostrzegę, a już sabotuję samą siebie!
Chcę w końcu – całkowicie spójnie ze sobą – czuć, że siebie kocham i jestem wystarczająca. Zamiasst tylko o tym wiedzieć i musieć sobie o tym co rusz przypominać…
Czasem mam wrażenie, jakby życie działo się gdzieś tam za szybą, a ja je tylko obserwuję. Ludzie są niby dookoła, ale tak daleko ode mnie… Doświadczenia, jakie mam w obszarze budowania związku, czy ważnej dla mnie relacji, są tak nikłe lub tak nieudane, że nie ma sensu ich nawet przywoływać… Po co się dołować?
Czasem myślę, że ja po prostu nie umiem kochać :( i nie ma się co dziwić Ludziom, którzy to widzą i nie chcą ze mną być. A innym razem już naprawdę nie wiem, o co chodzi i jak to jest, że im bardziej się staram, tym przepaść między mną, a tym drugim Kimś jest coraz większa.
Zauważam w sobie „głos”, który na różne sposoby szepcze mi, że związek nie ma sensu… że Ludzie w związkach się tylko krzywdzą… że lepiej być samą, niż użerać się z kimś… że związek mnie ograniczy i że stracę prawdziwą siebie w takiej relacji…
I ja to wszystko rozumiem, ale wciąż jakaś część mnie chciałaby po prostu kochać i być kochaną. To wewnętrzne rozdarcie mnie paraliżuje :( Czy to kiedykolwiek będzie łatwiejsze?
Już tyle razy się sparzyłam, ze aż szkoda wyliczać :(
Powinnam się już dawno temu nauczyć rozpoznawać facetów, którzy złamią mi serce, ale nie… Za każdym razem wydaje się, że to ten jedyny. Znowu mam motyle w brzuchu, oczy mi się świecą, a serce topnieje. I jak na niego patrzę, to mam ochotę się z nim zestarzeć…
A później okazuje się, że miało być pięknie, a wyszło jak zwykle.
Ileż można?!
Nawet, jak się zabezpieczam… trzymam dystans, sprawdzam, dopytuję, żeby znowu nie popełnić tych samych błędów, to jakoś tak się okazuje, że coś przeoczyłam :(
Chciałabym stworzyć związek oparty na szacunku, miłości, wspólnych celach i zaangażowaniu, ale trafiam zawsze na kogoś, kto ma inną wizję :( A najgorsze jest to, że szydło z worka wychodzi po jakimś czasie, kiedy ja już się zaangażuję i dużo z siebie dam.
Zaczynam myśleć, że na świecie chyba nie ma normalnych facetów. Już naprawdę brak mi sił, aby powtarzać taki scenariusz po raz kolejny :( Jednak wiem, że jak teraz z tym czegoś nie zrobię, to może być jeszcze gorzej…
Tęsknię za tym, co mieliśmy kiedyś… Nie wiem, gdzie to zgubiliśmy i chyba nie bardzo umiem to odzyskać :( Próbowałam już różnych sposobów i albo jest lepiej na chwilkę, po czym znowu przychodzi krach, albo już na stracie moje starania okazują się być poronionym pomysłem :(
Jak to się stało, że przestałam mu wystarczać? Już naprawdę nie wiem, jaka mam być, żeby on chciał ze mną zostać i naprawić to, co nam jeszcze zostało… A ja go naprawdę kocham! I nie wyobrażam sobie życia bez niego! Nie wiem, co będzie, jak go stracę… jak będę sama :(
Nie mówiąc już o tym, że nie wiem, jak powiem o tym innym :( Kim ja w ogóle bez niego będę?
Tak naprawdę wcale ich nie znam (a one nie znają mnie). To smutne, bo ja naprawdę kocham moje Dzieci… tylko jakoś tak… od jakiegoś czasu… nadajemy na innych falach…
One nie rozumieją, że ja to wszystko robię dla nich… Przecież musimy za coś żyć… muszę mieć za co zapłacić za ich dodatkowe zajęcia… A one wcale mi tego nie ułatwiają! Zupełnie nie widzą, jak się dla nich staram. Byłoby idealnie, gdyby bardziej się słuchały, więcej zaangażowania wkładały w swoje obowiązki, umiały się bardziej twórczo i konstruktywnie zająć sobą…
Ale, jak to w życiu, idealnie nie jest :( A ja nie wiem, jak mam do nich dotrzeć :( Czasem tracę cierpliwość. Szczególnie, jak widzę ich miny… jak słyszę półsłówka i ciągłe niezadowolenie… jak ich niewdzięczność razi mnie po oczach… Tak, wówczas tracę cierpliwość. Czasem wybucham i… wcale tego nie chcę :(
Im dłużej się temu przyglądam, tym bardziej odzywa się we mnie świadomość, że jestem złą matką. Nie opiekuję się nimi tak, jak powinnam. Nie daję im dobrego przykładu :( Mają ze mną gorszy start, niż mogłyby mieć :( Gdzieś tam, bardzo głęboko, wiem, że mimo ogromnych starań, krzywdzę moje własne Dzieci. Dzieci, które kocham najbardziej na świecie :(
Założyłam swój pomocowy biznes, bo nie chciałam mieć szefa, który by mi mówił co mam robić. Chciałam sama być dla siebie szefem. Chciałam być niezależna. Chciałam mieć wolność: finansową i wolność wyboru z kim, gdzie, jak i jak długo pracuję.
Wiem też, że mam dużo do zaoferowania innym i Światu. Chciałam w pełni rozwinąć skrzydła i tworzyć piękną zmianę pomagając Ludziom. Dlatego otworzyłam swoją firmę i… miało być pięknie. Marzenia i ideały sięgały zenitu, a później aż huknęło, gdy grzmotnęły o glebę i roztrzaskały się na miliony kawałeczków :(
A ja jak ten Kopciuszek zbieram odrobinki i próbuję je posklejać. Jestem przepracowana i przemęczona. Żeby wszystko ogarnąć pracuję ponad siły :( Mało śpię. Nieregularnie (i niezbyt zdrowo) jem. Im więcej pracuję, tym więcej jest do zrobienia, a efekty z tego są mizerne.
Moja firma miała być moim wybawieniem, a tymczasem stała się moim więzieniem! Pracuję więcej, niż jakikolwiek szef, w jakiejkolwiek pracy, kiedykolwiek by ode mnie wymagał, a moje profity w żaden sposób tego nie odzwierciedlają :(
Tymczasem wiem, że innym się udaje. Nawet tym, którzy mają mniejsze kwalifikacje, niż ja. A przecież jestem inteligentna! Wiem, że można, tylko, że mi akurat to nie wychodzi. Mam już tego serdecznie dość. Albo coś zmienię, albo nie tylko będę wyglądać, ale stanę się wrakiem Człowieka…
Od zawsze mówię NIE przeciętności! Jestem dobra w tym, co robię. Mam doświadczenie i jestem ekspertem z prawdziwego zdarzenia…
Jednocześnie praca dla kogoś i na kogoś mnie powoli wykańcza. Jestem stworzona do czegoś większego! Czy wrażenie, jakie zrobiła moja kreacja na firmowej imprezie, to naprawdę wszystko, o czym Ludzie będą mówić, kiedy o mnie pomyślą?!
Od czasu do czasu myślę o własnym biznesie, ale tyle rzeczy może pójść nie tak… tyle mogę stracić… że na myśleniu (od kilku lat!) się kończy :(
Jednocześnie Ludzie dookoła powtarzają, że jestem szczęściarą i że mi zazdroszczą… I jak się dobrze zastanowić, to nie mam przecież na co narzekać. Moja praca daje mi pieniądze i stabilność… więc z uśmiechem numer 4 odpowiadam, że lubię moją pracę.
A później patrzę w lustro i widzę w nim największą, paskudną HIPOKRYTKĘ :(
I czasem się zastanawiam: czy aż tak bardzo zależy mi na przypodobaniu się innym i na spełnieniu ich oczekiwań, że nawet wprost nie potrafię powiedzieć, że nie znoszę tej pracy? Że gdybym tylko wiedziała, jak to zrobić bezpiecznie, to zarabiałabym krocie na swojej wiedzy i ekspertyzie. Spełniałabym się w tym co kocham i robiłabym to na własnych warunkach!