Już tyle razy się sparzyłam, ze aż szkoda wyliczać :(
Powinnam się już dawno temu nauczyć rozpoznawać facetów, którzy złamią mi serce, ale nie… Za każdym razem wydaje się, że to ten jedyny. Znowu mam motyle w brzuchu, oczy mi się świecą, a serce topnieje. I jak na niego patrzę, to mam ochotę się z nim zestarzeć…
A później okazuje się, że miało być pięknie, a wyszło jak zwykle.
Ileż można?!
Nawet, jak się zabezpieczam… trzymam dystans, sprawdzam, dopytuję, żeby znowu nie popełnić tych samych błędów, to jakoś tak się okazuje, że coś przeoczyłam :(
Chciałabym stworzyć związek oparty na szacunku, miłości, wspólnych celach i zaangażowaniu, ale trafiam zawsze na kogoś, kto ma inną wizję :( A najgorsze jest to, że szydło z worka wychodzi po jakimś czasie, kiedy ja już się zaangażuję i dużo z siebie dam.
Zaczynam myśleć, że na świecie chyba nie ma normalnych facetów. Już naprawdę brak mi sił, aby powtarzać taki scenariusz po raz kolejny :( Jednak wiem, że jak teraz z tym czegoś nie zrobię, to może być jeszcze gorzej…