Sponsorem dzisiejszego wpisu jest litera „D” 🤪 „D” jak dyskusja podczas spotkania otwartego. Dyskusja owocna, a mi dodatkowo pokazująca, że ogólne rozumienie, czym są tzw. pozytywne emocje, jest inne, niż to, które obecnie sama posiadam.

Dlatego dziś napiszę słów kilka w temacie tzw. pozytywnych / dobrych / pożądanych emocji…
Dobrych kilka(naście) lat temu, Ludzie którzy ze mną pracowali, mieli zazwyczaj podejście, które można streścić tak: jeśli czujesz się dobrze, to super, a jeśli czujesz się źle, to trzeba coś z tym zrobić (zarządzić złością, zmienić stan, zaspokoić potrzeby, żeby pozbyć się negatywnych emocji, opanować się, rozładować napięcie etc.).
Od długiego już czasu, kiedy ktoś przychodzi ze mną pracować, to zazwyczaj jest świadomy tego, że odczuwane emocje są dla niego sygnałem, gdzie – w jakim miejscu w życiu – akurat się znalazł. W teorii jasnym jest, że nie ma emocji pozytywnych i negatywnych; ze każda emocja jest informacją; drogowskazem… W teorii
W praktyce obserwuję zazwyczaj, że ten początkowy pogląd na emocje po prostu ewoluował… Teraz jasnym jest dla Ludzi ze mną pracujących, że jeśli odczuwają negatywne emocje, to są one związane z jakimiś traumami, problemami, programami, od których warto się uwolnić. Jeśli natomiast odczuwają „dobre” emocje, to znak, że są w dobrym miejscu, że praca, którą wykonali wcześniej zadziałała i przynosi pożądane owoce…
A co jeśli Ci powiem, że część tych tzw. pozytywnych emocji, to inna przykrywka dla traumy?
Kiedy jesteś w sytuacji, która nie aktywuje żadnego Twojego wewnętrznego programu; sytuacji, która nie odpala żadnej z Twoich traum, wówczas naturalnie czujesz:
- spokój (zarówno mentalny, na poziomie myśli, jak i w ciele – brak jakichkolwiek symptomów płynących z ciała, jak i na poziomie emocji),
- pełną neutralność,
- a jak się w sobie zagłębisz, to czujesz światło i miłość.
Kiedy podczas sesji Zdrowej Pełni ktoś uwalnia się od obciążeń i traum, wówczas ten stan pojawia się samoistnie. Nie trzeba go wywoływać, kreować, czy się na nim skupiać. Po prostu: Człowiek, którego ciało właśnie skutecznie samowyleczyło traumę, z jaką jeszcze chwilę temu miało kontakt, naturalnie się uspokaja; jego ciało się wycisza, jego umysł jest „pusty” (brak jakichkolwiek myśli), czuje w sobie i dookoła siebie światło, a miłość mu towarzysząca sprawia, że dodatkowo czuje się lżejszy i jakby lekko większy („napompowany” miłością).
KAŻDA emocja, która jest inna w odczuciu niż ten stan, powstaje na bazie zapisanej w nas traumy. Jest wynikiem działania jakiegoś programu…
Znam osoby, które po usłyszeniu tego, czerwienieją z oburzenia, broniąc wszelkich „pozytywnych, konstruktywnych i wartościowych” emocji… Jeśli należysz do tego grona, to przyjrzyjmy się wspólnie kilku emocjom, które przez większość społeczeństwa są oceniane, jako „dobre”; jakoś budujące i pokazujące „człowieczą twarz”.
Wzruszenie
Zdarzyło Ci się płakać na ślubie? Lub może miałaś tylko miękkie kolana?
Może, kiedy czytasz książkę lub oglądasz film, to są takie sceny, które działają na Ciebie, jak świeżo krojona cebula?
Żeńska klasyka gatunku w tym obszarze zazwyczaj dotyczy scen typu:
- wyznał jej miłość,
- po wielu życiowych perturbacjach, padli sobie w objęcia i wyznali, ze zawsze się kochali nawet, kiedy było tak strasznie i źle,
- już byli tak blisko, już tyle pokonali, ale jedno z nich umiera, zabrane przez okrutny los,
- powiedzieli „tak” i przysięgali na całe życie
- muszą się rozstać; jedno i drugie wie, że nie będą ze sobą przez długi czas
Męska klasyka gatunku często celuje w inne wzorce… Są to sceny, w których:
- on staje między swoją ukochaną, a całym złym światem i własną piersią ją ochrania
- często przy tym zostaje ranny, cierpi katusze, poświęca coś, co jest dla niego ważne, a nawet
- umiera w obronie ukochanej, rodziny, kraju, ale umiera w glorii; jego poświęcenie jest sławione i z namaszczeniem przechodzi z ust do ust (czasem nawet obrasta legendą i po wiekach trafia na ekrany np. w postaci Braveheart’a )
- jeśli przeżywa, to znajduje ukojenie w stęsknionych, wiernych i kochających ramionach swojej miłości,
- a kobieta jego życia widzi w nim bohatera (coś, jak „Jędruś, ran twych nie godnam całować”…).
Jeśli jesteś jedną z tych osób, która w kontakcie z takimi treściami, reaguje wzruszeniem (i to wzruszenie wypływa z serca, a nie z ramion) oraz jeśli masz odwagę spojrzeć głęboko w siebie, to może się okazać, że pod tym wzruszeniem znajdziesz tematy typu:
- nie zasługuję (na nią, na niego, na miłość, na dobre rzeczy w życiu, etc.)
- jestem sam / sama; samotnie szwendam się po świecie
- jestem opuszczony / opuszczona; niesprawiedliwie pozbawiony/-a miłości
- nie jestem wystarczająco dobra / dobry, żeby…
- wszelkie niespełnione miłości, zawody sercowe, zdrady itp.
- trzeba udowodnić swoją wartość
- trzeba zasłużyć, aby…
Tęsknota
Zazwyczaj słyszę, że to, że tęsknimy oznacza, że jesteśmy Ludźmi, że kochamy, że chcemy być z kimś. Pokazuje, że liczy się dla nas coś (ktoś) więcej, niż czubek własnego nosa…
Ludzie różnie mówią o tęsknocie. Są tacy, którzy tęsknią z bólem w sercu. Bólem, który rwie żałosnym wołaniem za czymś, co przeminęło, co utracili, co nie wróci…
Bywa, że tęsknota jest podlana smutkiem, czy melancholią. Człowiekowi towarzyszy stan wiecznego poszukiwania i wewnętrzne przekonanie, że jest niepełny, jakby pozbawiony czegoś… (ale czego? kogo? siebie? duszy?)
Jest też tęsknota połączona z niecierpliwą radością i ekscytacją. W końcu już za 18 godzin 13 minut i 42 sekundy się z nią / nim zobaczę, a wówczas będziemy…
Zostało już tylko 18 godzin 12 minut i 7 sekund! Ach, jak nie mogę się doczekać!
Bez względu na to, którą z tych tęsknot weźmiemy pod uwagę… Niezależnie od tego, jak bardzo będziemy się przekonywać, że to ludzkie, normalne i świadczące o tym, że kochamy lub że ktoś jest dla nas ważny… Pod każdą z tych tęsknot, leży zagrzebana trauma. Może to być temat:
- jestem sam / sama
- brak (czegoś lub kogoś)
- utrata czegoś lub kogoś
- jestem porzucona / porzucony; ludzie mnie porzucają
Czasem te tematy tylko nieśmiało wyglądają spod miotły i od czasu do czasu pisną cichutko, po czym ukrywają się głęboko, by nikt ich nie dojrzał. Czasem krzyczą rwąc przeraźliwym bólem. A czasem z uporem maniaka przyciskają guziki na naszym wewnętrznym pilocie prowadząc do określonych, powtarzających się odczuć czy reakcji. Możesz ich nie zauważać, lecz jeśli tęsknisz, to one tam są…
Satysfakcja
Satysfakcja, a czasem duma, to odczucie, które pojawia się zazwyczaj zaraz po odkryciu: „dokonałem tego” Nie pojawia się zawsze, o nie… trzeba naprawdę czegoś dokonać i zazwyczaj nie jest to łatwe! Dopiero po odczutym trudzie, po skonfrontowaniu się z rzeczywistością i po wygranej, przychodzi satysfakcja i duma.
Większość ludzi czując to uczucie mówi, że jest pozytywne. Że to bardzo konstruktywny stan. Że niesie on w sobie zadowolenie i potwierdzenie: „było warto”. Że kiedy mija, chce się tego więcej i dlatego sięga się po kolejne cele…
A teraz bądź ze sobą naprawdę szczera… Przypomnij sobie moment takiej satysfakcji… takiej dumy. Wejdź w siebie i całą sobą poczuj to, co rozpiera Ci klatkę piersiową… A kiedy już to dobrze poczułaś, to zajrzyj głębiej. Poczuj, co jest pod powierzchnią; na czym wyrasta wierzchołek tejże góry lodowej… Poszukaj, z czego wynika, że taka satysfakcja w ogóle mogła do Ciebie przyjść…
Nie wiem, jakie tematy Ty znajdziesz pod spodem. Wiem natomiast, że kiedy pracuję z Ludźmi, którzy mają odwagę tak w siebie sięgać, to zazwyczaj znajdują oni tematy typu:
- muszę wygrać
- nie może być łatwo
- ma boleć; jak nie boli, to nie jest warte wysiłku
- co mnie nie zabije, to mnie wzmocni
- nie jestem wystarczająco dobry
- muszę udowodnić, że jednak jestem dobry / potrafię / zasługuję / mogę
- trzeba działać / robić/ sprawdzać się
- itp.
Teraz puenta 😉 Kiedy pracuję z kimś, kto na własnej skórze przekonuje się i ma okazję odczuć, jaki program steruje jego zachowaniem i wywołuje te „pozytywne emocje”, to często słyszę pytania:
- czy to oznacza, że „trzeba pozbyć się pozytywnych emocji”?
- ale jak człowiek ma żyć bez dobrych emocji?
- jak będę mieć neutralność w takich obszarach życia, to czy nadal będę reagować, jak normalny człowiek? nie będzie to czasem tak, że będę bardziej przypominał maszynę bez uczuć?
Jeśli Tobie też włączyły się podobne myśli, to w pierwszej kolejności możesz przewinąć ten tekst do fragmentu, który mówi, że w pełnym zdrowiu Człowiek w danej sytuacji czuje nie tylko neutralność i spokój, ale także jest przepełniony miłością i światłem. A to oznacza, że paradoksalnie masz wówczas lepszy kontakt ze sobą i z innymi. Empatia staje się Twoim naturalnym zasobem (bo nie tłumi jej żadna trauma; żaden temat, który wcześniej Ciebie rozgrywał).
Czy to oznacza w związku z tym, że trzeba uzdrowić te tematy?
Tylko wtedy, kiedy już masz taką gotowość i gdy się na to decydujesz. Większość Ludzi, która do mnie przychodzi, sięga po taką transformację siebie.
Znam jednak osoby, które nawet, gdy to odkryją i tak decydują, że zostają przy tym, co znają (i nie uwalniają się od traumatycznych tematów, które buszują pod powierzchnią). Dlaczego? Zazwyczaj słyszę dwa powody. Albo jest to lęk, bo nie wiadomo, jak będzie bez tego dreszczyku satysfakcji lub bez tęsknoty (w końcu, w jaki sposób wówczas inni poznają, że kocham?), albo słyszę coś w stylu „wiem, że to jest na takiej i takiej traumie, ale póki ona jest, to ja się z tymi emocjami całkiem dobrze bawię”
Do której grupy Ty należysz?
W jakim momencie życia teraz jesteś?
Na ile masz gotowość, by sięgnąć po swoją Zdrową Pełnię, czyli takie miejsce w Tobie i w świecie, w którym możesz spokojnie powiedzieć, że żyjesz życiem, które kochasz, w którym kochasz i które naprawdę ma zanczenie?
Nie wiem…
Jeśli odkryjesz, że chcesz zmiany, to zapraszam Cię najpierw do samoposzukiwania
- Po pierwsze: przyjrzyj się sobie
- Sprawdź, na jakich filmach, lub podczas czytania, jakich książek (i w trakcie których scen dokładnie) reagujesz emocjami.
- Zadaj sobie pytanie, dlaczego akurat te sceny Cię poruszają.
- Poszukaj dokładnie, jakie odczucia i myśli do Ciebie przychodzą w kontakcie z tymi scenami i Twoim poszukiwaniem.
Jeśli potrzebujesz bardziej „w punkt” narzędzi samo-R.ozpoznania, to ogromnie skorzystasz wyruszając w Twoją Drogę do Zdrowej Pełni. W trakcie ROKU ZERO Szkoły Terapii Psychobiologii Subkomórkowej sięgasz w siebie i uczysz się, jak rozpoznawać, co nsisz zapisane w swojej pamięci komórkowej, by potem móc się łatwiej od tego uwolnić (a na dalszych etapach, by umieć w ten sposób prowadzić Innych)